Parę lat temu przy oglądaniu kolejnej reklamy z niesamowitą, hipernowoczesną szczoteczką do zębów o nowej konstrukcji itp. itd., zadałem sobie w myślach pytanie: kiedy skończą im się pomysły? Coraz to nowe główki, włosie, dodatkowe gumowe elementy czyszczące, nowe mechanizmy z elektrykach – wciąż i wciąż udaje się wprowadzić coś nowego do zwykłej przecież szczoteczki do higieny jamy ustnej. Potem było małe zaskoczenie, bo kilku producentów zaprezentowało modele z czujnikami i aplikacją mobilną. Tutaj przyznaję, że od czasów wprowadzenia szczoteczki elektrycznej, te z aplikacjami mobilnymi i współpracą ze smartfonem wprowadzały coś świeżego w segmencie.

No i znów pytanie: to jeszcze jest obszarze szczoteczek coś do zaproponowania? Goodwell próbuje, ale nie nazwałbym tego wielką innowacją. Bardziej zmianą, w której spojrzano na szczoteczkę w innej strony. Tym razem chodzi też o ekologię. Wyliczono, że podobno za życia wymieniamy średnio ok. 300 szczoteczek do zębów (o ile robimy to według zaleceń, a nie raz na pół roku, gdy narzędzie traci właściwości). To sporo odpadów, a pamiętajmy, że jest nas na świecie 7 miliardów. Firma oferuje jednorazowy uchwyt z odpowiednio wytrzymałego aluminium, natomiast to końcówki mamy wymieniać i po prostu płacić abonament. To zapewni stałą dostawę końcówek.

Naturalnie mowa o gadżecie, który będzie wspierany aplikacją mobilną na smartfon oraz sensorami mierzącymi ruch szczoteczki. W ten sposób analizowane będzie szczotkowanie i badana dokładność mycia zębów. Zupełnie tak samo jak u rywali, którzy mają tutaj większe doświadczenie (np. Oral-B). Projekt Goodwell przygotowano w kilku wariantach. Najtańsza będzie podstawowa wersja szczoteczki za 69$. Wymienne końcówki również będą posiadały różne opcje (a to jakiś element do czyszczenia języka, a to dodatkowe wypustki do dziąseł). Najdroższa będzie naturalnie wersja z trzyosiowym akcelerometrem i apką na smartfon. Ten wariant wyceniono na 150$.

Na koniec warto wspomnieć o open-source’owym charakterze całego pomysłu. Producent udostępni odpowiednie narzędzia do projektowania aplikacji na inteligentną szczoteczkę. To zapewne ma sprawić, że pojawi się kilka ciekawych aplikacji (obecnie są to najczęściej mini gry dla dzieciaków, nie chętnie dbających o poprawne szczotkowanie). Model bierze udział w kampanii crowdfundingowej, gdzie zbiera środki na rozwój i dokończenie „zabawki”. Mimo, że nie wspomniano o konkretnych platformach, na które pojawi się aplikacja, to należy zakładać, że iOS oraz Android to pewniaki. Apka ma być gotowa na wiosnę 2015 roku. Teraz już chyba nic nowego w szczoteczkach nie wymyślą… chyba. BTW: trzonek może posiadać też opcję doczepienia końcówek widelca lub łyżki. Szaleństwo!

źródło: CrowdSupply via engadget.com