Najnowszym trendem w fotografii i nagrywaniu staje się metoda wykorzystująca do tego latające drony. Jeśli fotograf opanował dobrze operowanie aparatem fotograficznym i zna wszystkie możliwe sztuczki, to kolejnym etapem w jego rozwoju może być umiejętność pstrykania z powietrza, czyli przy wykorzystaniu jakiegoś quadcopterka. Oczywiście nie wystarczy tylko wiedza standardowa, bo musimy jeszcze nauczyć się sterować dronem, a do tego jednocześnie martwić się o dobre ujęcie i ustawienia obiektywu. Dla jednej osoby taka „zabawa” jest kłopotliwa, a już teraz kamerzyści rejestrujący obraz z lotu ptaka starają się robić to w parach: operator pojazdu + operator kamery.

Sama nauka latania dronem nie należy do najłatwiejszych. Dużo łatwiejsze jest sterowania latawcem. Kto nie bawił się latawcami? Jest na świecie ktoś, kto postanowił połączyć nowoczesne drony z technikami sterowania na sznurek. Rosyjski robotyk Sergei Lupashin zaproponował formę drona na sznurku. Projekt Fotokite ma uwolnić potencjał podniebnej fotografii, który jest obecnie ograniczany dosyć skomplikowanymi potrzebami w obsłudze stateczków. Celem nowego podejścia jest dostarczenie nowych możliwości w nieco łatwiejszy sposób i to nie tylko dla fotografów amatorów, ale i dziennikarzy, którzy sami mogliby pokazywać treści z nowej perspektywy i to w łatwy sposób – no i bez zatrudniania kamerzysty.

Czasy się zmieniają i przybywa relacji w Internecie. To kolejna z grup, które mogą na takowym sprzęcie skorzystać. Kanałów na YouTube przybywa, a i narzędzi do nagrywania jest coraz więcej. Oczywiście i wielkie stacje zaczynają pokazywać swoje relacje z nowego widoku, a drony są integralną częścią współczesnego nagrywania obrazu. Już wspomniałem, że wymaga to dodatkowych nakładów na szkolenie operatorów. Właśnie w tym może pomóc Fotokite. Autor twierdzi, że opanowanie tego gadżetu to góra pięć minut. Zamiast kontrolera z joystikami, operator utrzymuje drona na lince – jak latawiec. Odpowiednimi gestami obsługujemy drona, natomiast widok z kamerki widzimy na sparowanym smartfonie lub tablecie.

W ten sposób działamy sami, mamy wolne ręce i skupiamy się głównie na operowaniu gimbalem z kamerką, a nie utrzymywaniem w locie drona. Fotokite wyposażono w uchwyt na kamerkę GoPro Hero 4 Black Edition, a ta ma całkiem niezłe możliwości w kwestiach nagrywania obrazu. Dron będzie podążał za nami w sposób fizyczny, a przy okazji mamy odpowiednią odległość, by streamować materiały z GoPro do sieci. Nagrywanie na żywo? Żaden problem. Kolejne zalety? Proszę bardzo: w lince dostarczana jest też energia dla quadcopterka, więc może on pozostawać w powietrzu przez godziny, a nie minuty. Owszem, potrzebne będzie noszenie ze sobą specjalnej baterii, ale zapomnimy o ciągłym ładowaniu i kilkunastominutowych sesjach lotu.

Ja widzę jeszcze jedną ważna cechę. Uwiązanie drona „na smyczy” może być regulowane innymi przepisami niż te, które obowiązują operatorów dronów w normalnym wydaniu. Jestem bardzo ciekaw reakcji specjalistów od prawa, którzy wypowiedzą się na ten temat. Mamy ograniczone pole manewru i nie latamy dronem, więc być może znajdą się tutaj inne przepisy. Warto też dodać, że projekt był testowany przez takie stacje jak: BBC, National Geographic, czy Al Jazeera, ale na model komercyjny musimy jeszcze poczekać. Pomysł i idea bardzo ciekawe! Dron na smyczy :). Przy okazji przypomnę o systemach dla dronów, które pozwalają na podążanie za celem. Może i tu taka linka może być wykorzystana?


źródło: Fotokite via gizmag.com