Wahałem się czy o tym „gadżecie” pisać na blogu, ale nie ma co omijać, bo jest przykładem dzisiejszych  „inteligentnych „rozwiązań (mniej lub bardziej przydatnych). Mowa o teście ciążowym. Do czego służy standardowy? Do wskazania informacji typu zero-jedynkowej. Wynik jest albo pozytywny albo negatywny, czyli doszło do zapłonienia lub nie. Tester taki jest nieodłącznym  sprawdzianem dla starających się o dziecko par (ewentualnie chwilą prawdy dla tych unikających potomka).

FIRST RESPONSE Pregnancy PRO

Skoro jest proste i tanie narzędzie, to po co wariant smart? Czy tylko dlatego, że żyjemy w czasach inteligentnego wszystkiego? Niekoniecznie. Producent postarał się odświeżyć rolę testera i dodać mu funkcji. Nie będzie już tylko jednorazowym miernikiem, a całym (kompleksowym?) rozwiązaniem dla kobiety. Co prawda tester ciążowy to pewnie jedna z ostatnich rzeczy, której potrzebna jest aplikacja mobilna i połączenie ze światem Internetu Rzeczy, ale autorzy First Response zaryzykowali i przygotowali unowocześniony model.

Gadżet działa dokładnie tak samo, jak jego „głupia”, wcześniejsza odmiana: trzeba nasikać na wyznaczone miejsce… Różnica jest taka, że obsikiwany jest wariant z Bluetooth (sorry za prostackie słownictwo). To po co aplikacja mobilna? Żeby wskazać, że poprawnie patyczek został poprawnie obsikany? No i tutaj dochodzimy do praktyczniejszego wykorzystania współpracy ze smartfonem. W zasadzie chodzi głównie o wsparcie przy planowaniu ciąży. Pilnowaniu odpowiedniego okresu (lub jego unikanie). Programik na telefonie pomoże wszystko uporządkować i prowadzić dziennik.

first response app

Takie rozwiązania są już dostępne. W tym przypadku zdecydowano się na zintegrowanie tego z testerem ciąży. I tyle. Oczywiście wynik pojawi się też na smartfonie i to inny w zależności od sytuacji. Mam na myśli podejście. Jeśli się staramy o dziecko, telefon pogratuluje. W przypadku niechcianej lub nieplanowanej ciąży, będzie adekwatne powiadomienie. W zależności od potrzeb, ustalimy nasz profil i przewodnik będzie pomagał nam spłodzić potomka lub podpowiadał jak go uniknąć (oczywiście nie dosłownie, a w postaci sugestii, wskazówek i uwag).

Pregnancy Pro kosztuje ok. 20 dolców, co sprawia, że jest kilkukrotnie droższy od normalnego testera. To kolejny powód przemawiający za niepotrzebnością takiego rozwiązania. Myślę, że dopiero współpraca z agregatami zdrowia sprawiłaby, że znalazłby się tutaj sens działania.

źródło: firstresponse.com