Największy problem ładowarek solarnych? Gabaryty, a konkretnie powierzchnia panelu do zbierania promieni słonecznych. Na blogu pokazałem już kilka ciekawych propozycji rozwiązania tej kwestii. Było sporo modeli z rozkładanymi płatami, dzięki czemu gadżet był mobilny, ale i wydajny. Właśnie o miks tych dwóch parametrów chodzi najbardziej. Sprzęt do zasilania solarnego musi być możliwie przenośny i jak najefektywniejszy w takim stosunku. Kickstarter znów nie zawodzi i daje szansę na pokazaniu się modelowi HeLi-on.
Rozwiązanie łączy dwie powyższe cechy: jest kieszonkowe, ale i przy tym ma do zaoferowania sporą powierzchnię chwytającą energię. Skonstruowano rolowany panel, który wyciągniemy z cylindrycznej obudowy. W jej środku znalazł się bank energii, dzięki czemu całość wygląda jak typowy mobilny wariant do schowania nawet w kieszeni. Model idealny do celów turystycznych, gdzie dostępu do zasilania często nie ma, a elektronikę trzeba jakoś podładować. Zwykły bank energii wystarczy na pewien czas, ale w końcu też się wyczerpie.
Solarne ładowarki mają swoje zalety właśnie przy podróżach bez dostępu do gniazdka. Mają też swoje wady. Jedną z nich wyeliminowano przez giętki panel wysuwany z rolki. Im większa powierzchnia, tym więcej (lub szybciej) zbierzemy w trakcie sesji. Wbudowany akumulatorek ma uzupełnić baterię typowe smartfona około trzykrotnie, a samo jego zasilenie ze słońca to czas ok. 2-3 godzin. Nieźle!! Chcemy przecież szybko zebrać energię, a nie czekać cały dzień. „Film” można rozłożyć na ziemi, ale i zawiesić go na plecaku, więc w trakcie spaceru system zrobi swoje. Co więcej, telefony i inny urządzenia można ładować bezpośrednio, czyli w czasie rzeczywistym. Tutaj też szybkość uzupełniania będzie adekwatna.
Takie urządzenia nazwałbym dzisiaj pewnego rodzaju niezbędnikiem w wyprawach. Autorzy chwalą się, że zasługują na tytuł najmniejszej ładowarki solarnej na świecie i chyba mają rację. HeLi-on waży zaledwie 105 gramów. Oczywiście z portem USB, więc podładujemy mnóstwo urządzeń.
źródło: Kickstarter
