Niedawno otrzymałem do testu mini wynalazek GateKeeper autorstwa CoolCAD Electronics. To gadżecik wielkości breloczka, który możemy wykorzystać na kilka różnych sposobów. Jego głównym zadaniem jest jednak lokalizacja często gubionych/szukanych przedmiotów, ale i szybka blokada komputera bez potrzeby ciągłego logowania. Pośród reszty pomysłów właśnie te dwa wydają się największymi zaletami modelu na Bluetooth 4.0. Zamieniłem kilka słów drogą mailową z producentem, więc opiszę jak działa system i czego dowiedziałem się od autorów.

Na początek najlepiej zadać sobie pytanie do kogo kierowany jest GateKeeper. Jeśli często zapominacie zabierać ze sobą niezbędne rzeczy albo po prostu ciężko wam utrzymać porządek, a przedmioty walają się po mieszkaniu, to jest to zaledwie jeden z dobrych powodów, by sprawić sobie jakiś lokalizator. Taki element parujący się ze smartfonem można wykorzystać na szereg różnych sposobów. Oprócz doczepiania do kluczy, możemy też taki systemik ubrać, czyli np. przypiąć dziecku do ubrania. W ten sposób rodzice będą informowani, gdy maluch zniknie z wyznaczonej strefy, czyli głównie obszaru wokół opiekuna. Za każdym razem jak opuszczamy strefę połączenia, na smartfon nadchodzą powiadomienia oraz sygnał dźwiękowy.

W teorii można tak też wykorzystać sensor w psiej lub kociej obroży, ale nie miałem okazji sprawdzić tego w praniu -przyznam też, że nie miałem pomysłu w jaki sposób można to sensownie wykorzystać u naszego czworonoga. Czekam na informacje od producenta z propozycjami 😉 Generalnie znamy ideę lokalizatora na Bluetooth. Ma pozwolić nam na uaktywnianie dźwięku, aby szybsze było jego odnalezienie. Mi osobiście spodobała się jednak druga z możliwości. GateKeeper wykorzystujemy jako automatyczny zamek do komputera. Zwykle hasło ustawiamy po to, by zachować prywatność. Ale co dzieje się, gdy odchodzimy od komputera? Nigdy nie wiadomo, a przecież często mamy nam poufne dane, dokumenty i sporo plików o jakiejś wartości.

Oczywiście mowa o sytuacjach, gdzie istnieje ryzyko wykradzenia informacji. Mimo wszystko, także w domu zdarza nam się chronić sprzęt np. przed dzieciakami. Tutaj funkcjonuje to już bardziej jako kontrola rodzicielska. Hasło jest tym bardziej irytujące, im częściej odchodzimy od urządzenia. I tutaj właśnie swoją rolę spełnia GateKeeper. Działa na zasadzie zbliżeniowej. Wystarczy przypiąć go do paska, a odejście od komputera sprawi, że system sam się zablokuje (okno logowania). Działa zarówno z Windowsami od 7 wzwyż (więc i tabletami z Windows 8 – o ile mają port USB), ale i Mac OS X. Powrót do kompa i zbliżenie gadżetu powoduje samo-logowanie. Nic nie trzeba robić. Pełna automatyka.

Zasięg takiego zabezpieczenia można regulować. Jeśli poruszamy się po naszym biurze i nie chcemy, by za każdym razem komputer się blokował, wystarczy w ustawienia wskazać zasięg. Przykładowo, dopiero wyjście z pomieszczenia uaktywni blokadę. Zasięg takiego cyfrowego klucza to maksymalnie 30 metrów. To na prawdę wystarczająco. Ja ustawiłem sobie aktywację po wyjściu z 3 metrów. Trochę inaczej wyglądało odblokowanie, bo musiałem dosyć bardzo zbliżyć czujnik, ale nie było to nazbyt kłopotliwe – zwłaszcza w porównaniu do wpisywania hasła. To w rzeczywistości są tylko sekundy zaoszczędzonego czasu, ale jakże przyjemne uczucie :).

Model jest nieduży i bardzo leciutki. Nie odczujemy jego obecności. Waży tylko 10 gramów. W kwestiach kompatybilności z urządzeniami mobilnymi współpracuje z platformami iOS lub Android. Szkoda, że funkcja blokowania nie działa także dla smartfonów, ale dowiedziałem się, że będzie to kolejna z opcji jakie kiedyś producent będzie chciał dostarczyć w swoim gadżecie. Uspokajające może być informacja na temat możliwości Androida 5.0 Lollipop, w którym ma istnieć możliwość użycia dowolnego modelu z BT jako takowego klucza. Tutaj sprawdzi się funkcja SmartLock. Ten element sprawdzę z pewien czas. Być może właśnie z GateKeeperem (trzeba na razie poczekać na aktualizację od Google).

Parowanie urządzenia ze smartfonem/tablet (kompatybilnym) jest bardzo proste i ogranicza się niemal wyłącznie do instalacji samej aplikacji. Inaczej jest w przypadku oprogramowania na Windows/Mac. Tutaj trzeba będzie przeprowadzić pewną konfigurację i dodanie klucza (bo połączenie jest szyfrowane w standardzie AES). Do tego wszystkiego potrzebny będzie w porcie tzw. „dongle” na USB. Troszkę odstaje, ale nie przeszkadza w przypadku laptopów. Zabiera miejsce, więc w przypadku tabletów z Windows może być lekko niekomfortowy lub blokować cenne porty (tych tablety mają stosunkowo mało, ale fajnie, że mają!). Zapytałem Alexandra Lee o konieczność takiego zastosowania – bo wydawało mi się, że skoro mam Bluetooth w komputerze, to po co jeszcze dodatkowy element. Okazało się, że Microsoft nie daje aż takich możliwości.

W programie musimy wprowadzić nasze hasło systemowe, żeby GateKeeper mógł automatycznie się logować. Jeśli wyciągniemy ten „czopek” z USB, to całe zabezpieczenie przestaje funkcjonować, ale jeśli odeszliśmy od komputera i ten się rozlogował, to wyciągnięcie urządzenia z portu pozostawia go w tej samej formie (nadal zablokowanego). Nie ma więc powodów do niepokoju. Raczej nikt nie skuma o co chodzi z tym dodatkiem w porcie. Myślę, że przydałoby się go nieco zmniejszyć, bo jest większy od tych od bezprzewodowych myszek. Bateria to zwykły krążek, który wymieniamy raz na ok. 3-6 miesięcy w zależności od częstotliwości użytkowania. Sam breloczek jest dostępny w różnych kolorach.

GateKeeper kosztuje 50 dolarów (+15$ przesyłki). Projekt jeszcze w tym roku brał udział w kampanii na Kickstarterze, gdzie udało mu się uzbierać wystarczające środki na jego dalszy rozwój. Teraz można kupować go już wprost ze sklepu na stronie gkchain.com.