Wkrótce większość gadżetów przetwarzających dane będzie wspierane algorytmami Sztucznej Inteligencji. Na razie takich modeli nie jest za wiele, ale sądzę, że każdy większy gracz na rynku bada już ich potencjał, a jest spory. AI może przeanalizować odczyty dużo ciekawiej, zwracając konkretniejsze sugestie. Pisałem już na blogu o kilku trackerach, które próbują zastosować pomoc głębszego „mielenia” danych. Będzie ich coraz więcej. RocketBody jest kolejnym przedstawicielem tego nowego podejścia.
Sportowy zegarek z AI dla fitnessu ma nieść ze sobą kilka wyraźnych korzyści. Przede wszystkim jeszcze lepiej zoptymalizowany i spersonalizowany program treningowy na podstawie napływających z czujników pomiarów. Do tej pory już samo śledzenie odczytów aktywności dawało nam poczucie kontroli nad stosowanymi ćwiczeniami i ruchem. Niestety sensory na ciele dawały więcej wyłącznie osobom, które znają się na temacie. Większość sportowców aktywnych regularnie jest świadoma docierających dane. Potrafi je odczytać, wyciągnąć z nich wnioski, a rekomendacje pod własne cele mają dla nich sens. Gorzej z amatorami, choć nawet bardziej zaawansowanym przyda się lepsze przetwarzanie informacji. RocketBody ma wspomóc głównie w tych rejonach, w których nikt samodzielnie nie da sobie rady, np. przeliczeniach pracy naszego metabolizmu.
Nawet profesjonaliści nie są w stanie oceniać pracy swojego organizmu w czasie rzeczywistym bez pomocy oprogramowania. Zegarek ze Sztuczną Inteligencją ma prezentować na ręku aktualne wyniki, by maksymalizować swoje osiągi. Oczywiście nie do przeciążania organizmu, a do podnoszenia wydolności w miejscach, gdzie były jeszcze rezerwy. Wszystkie odczyty będą zapisywane w aplikacji dokładnie tak samo, jak w przypadku innych platform fitness. Producent zintegrował również swoje dane z agregatem Apple HealthKit, czyli z apką Zdrowie (można rozszerzyć sobie zapis o odczyty z innych urządzeń lub aplikacji sportowych).
Zegarek posiada połączenie standardowych czujników z kilkoma rzadszymi. Akcelerometr jest wspierany czujnikiem SpO2, czyli pulsoksymetrią. Jest też sensor EKG. Urządzenie ma monitorować poziom stresu, jakość snu, HRV i kilka innych istotnych parametrów. Najważniejsze ma być jednak śledzenie okresów superkompensacji, czyli fazy najlepszej adaptacji (całego postępowania treningowego). Monitorowanie okresu, w którym efekty są najlepsze. To moim zdaniem najistotniejsza pomoc gadżetu w całej tej zabawie. Mamy ćwiczyć z konkretami, a nie na ślepo. Niemal tak, jakbyśmy cały czas mieli wsparcie profesjonalnego trenera z całym dostępem pomiarów w czasie rzeczywistym. Wszystko brzmi bardzo dobrze, ale na ocenę trzeba będzie poczekać aż do końca crowdfundinowego projektu. Tak teraz będą rozwijać się sportowe trackery do analizowania ruchu.