Popraw „relacje” ze swoją rośliną – tak reklamuje się projekt Phytl Signs Explorer, czyli bioczujniki dla domowych kwiatów doniczkowych.

Phytl Signs Explorer

Wiecie co oznacza określenie „mieć zielone ręce”? Potrafić obchodzić się z roślinnością. Nie trzeba być ogrodnikiem, aby potrafić pielęgnować florę, zwłaszcza tą pokojową. Wiele osób próbuje, ale nawet i tu nie wychodzi im za dobrze. Do tematu trzeba przysiąść, poczytać, zapoznawać się z gatunkami i ich potrzebami. Potem potrzeby roślin można „poczuć”. A gdyby tak kwiatki same przekazywały nam swoje pragnienia? Do tego typu celów pokazywałem już na blogu kilka fajnych gadżetów. Czujniki wystarczyło umieścić w podłożu, a nasz smartfon informował nas o sytuacji w doniczce. Dzisiaj coś podobnego, ale znacznie… dziwniejszego.

Trafiłem na projekt Phytl Signs Explorer. Urządzenia służącego do analizowania sytuacji roślinności domowej, ale o znacznie większym stopniu zaawansowania odczytów. Choć sensory do pielęgnacji roślin nie są wielce popularne to na rynku znajdziemy kilka ciekawych modeli. Ich zadanie jest dosyć proste. Wbite do ziemi czujniki sprawdzają nawodnienie, jakość gleby i zapotrzebowanie na minerały. To bardzo dużo konkretnych informacji, mogących pomóc w zadbaniu o odpowiednią jakość życia. Autorzy Phytl poszli o jeden, ale ogromny krok dalej.

Phytl Signs Explorer
Konkretne odczyty mają pomóc w pielęgnacji rośliny.

Chce nas połączyć z rośliną znacznie bardziej, bo przez specjalny klips odczytujący dane prosto z liści. Z całą pewnością można stwierdzić, że to jeden z najdokładniejszych systemów oceny wzrostu i życia roślinności, jaki kiedykolwiek trafił w ręce zwykłego użytkownika. Nie wiadomo jakimi narzędziami dysponują specjaliści, ale zwykły domownik raczej nie miał nigdy szans na tak dokładną analizę. Dorzuciłbym też tę platformę do działu inteligentnego domu, choć projekt raczej nie połączy się z resztą wyposażenia smart domu (a widziałbym tutaj współpracę z odpowiednią wentylacją, czy wpuszczaniem światła).

Producent zalicza swój pomysł do grona gadżetów z sekcji „wearable”, ale ubieralnych nie dla człowieka, a dla rośliny. Właśnie tak było mu chyba najprościej wytłumaczyć zasadę działania Phytl. Podobnie jak smartwatche zbierają dane z naszej ręki, tak ten wynalazek zmierzy parametry życia prosto z liścia. Cały zestaw wygląda jak zaawansowana aparatura do podtrzymywania życia rośliny i pod pewnym względem tak właśnie jest. To jak podpięte do ludzkiego organizmu urządzenia, które spotykamy przy szpitalnych łóżkach. Tutaj pacjentem jest nasza roślinka.

Phytl Signs Explorer

W komplecie jest kilka czujników. Jest również ten globowy, a wszystkie są podłączane do naszej sieci, dając szansę na przesył konkretnych danych na nasze smartfony i komputery. Użytkownik otrzymuje stałą transmisję odczytów i to w czasie rzeczywistym (jest nawet głośnik, przez który roślinka może do nas „przemawiać”). Czy można dokładniej dbać o swoje rośliny? Oczywiście najistotniejszym czynnikiem są algorytmy. W planach jest dostarczenie jak największej bazy kompatybilności, ponieważ różne gatunki mają różne potrzeby. Zresztą program zakłada rozwój przy udziale samych użytkowników, czyli przekazywania danych wprost z ich domów. Ma to poprawić pielęgnację poprzez masowe odczyty i analizę sytuacji.

Dosyć ciekawa i oryginalna koncepcja, ale jeszcze w fazie rozwojowej. Od marca trwają testy Phytl, a niedawno projekt pokazał się w kampanii na Kickstarterze. Stąd jeszcze daleka droga do realizacji, ale już okazja na promocję i zebranie środków. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planami to system pojawi się na rynku w okolicach kwietnia 2017 roku.

źródło: Kickstarter