Olympus już w zeszłym roku na Photokina 2014 obiecał, że wejdzie na rynek mobilny, tj. rozpocznie sprzedaż obiektywów współpracujących ze smartfonami. U Sony w przypadku modeli z serii QX się sprawdziło, więc firma zajmująca się aparatami fotograficznymi nie może odpuścić takiego segmentu. Już dawno smartfony zaczęły podbierać klientów, ale raczej producentom modeli kompaktowych. Warianty korpusowe z wymiennymi obiektywami były raczej nie do ruszenia. Okazuje się, że i tutaj pojawiło się zagrożenie w postaci wymiennej optyki z Wi-Fi. Nie wbudowany w smartfon aparat fotograficzny, a wielosoczewkowe układy parowane z telefonami/tabletami. Olympus ma na wszelki wypadek swoją odpowiedź i na ten rynek, to wariant Air.

Przypomina konkurencyjne Sony lub Kodaka. To po prostu obiektyw łączący się bezprzewodowo ze smartfonem, gdzie istnieje też możliwość fizycznego połączenia z telefonem. Całość wygląda wtedy jak typowy DSLR (poza wielkościa zestawu). Normalny aparat wygodniej utrzymać, a także nim sterować (mam tutaj na myśli przyzwyczajenie do układu przycisków i pewna automatyzacja oraz intuicja w foceniu), ale bezprzewodowe obiektywy również mają sporo do zaoferowania. Sony jako jeden z pierwszych zaoferował klientom fotografowanie w tej formie, ale nie można było uznać tego za pełnoprawny substytut prawdziwego aparatu fotograficznego. Owszem, jest tam sporo unikatowych opcji, ale do zwykłego aparatu jeszcze trochę brakowało.

Olympus Air postara się podejść do zadania kompleksowo. Ich pierwszy zdalny obiektyw ma pozwalać na znane na tym subryneczku funkcje, ale z odpowiednią jakością producenta segmentu fotograficznego. Air to 16-megapiskelowy sensor Live MOS, potrafiący na jednym ładowaniu wykonać ok. 320 zdjęć. Czy to wystarczająco? Jak na taki komplet, chyba tak. Olympus chce, by ta eksperymentalna jeszcze platforma miała charakter typu open-source, a developerzy third party przygotowywali swoje aplikacje dla nowej propozycji.

Zapewniani jesteśmy, że Air ma dostarczać „jakość SLR”, ale i kompatybilność z systemami Micro Four Thirds. Na razie model trafi w marcu jedynie na rynek japoński, ale podejrzewam, że niebawem pojawi się też w globalnej sprzedaży. Mocowania do smartfonów przypominają te od Sony. Co warto dodać? Może to, że główną zaletą współpracy ze smartfonem jest opcja wykorzystania mnóstwa mobilnych aplikacji, w których zdjęcia można „obrabiać”, przerabiać, nakładać filtry, itd. Podstawowy obiektyw wyceniono na ok. 290 dolarów, ale są też droższe, czyli bardziej zaawansowane modele, np. 14-42mm f/3.5-5.6 za 425$. Bardzo chętnie bym zobaczył adaptery w stylu odpowiedniego body do takiego obiektywu, w który wsuwałoby się smartfon. Chodzi o wygodę, której brakuje przy korzystaniu z połączenia takich gadżetów z dotykowym ekranem.

źródło: Olympus via theverge.com