Najbliższe lata to czas, w którym spodziewać można się kolejnych generacji sensorów oraz ich współpracy ze smartfonami. Już dziś takich wynalazków – do bardzo wielu celów – można znaleźć na rynku przeróżnych segmentów. Producenci znajdują naprawdę szerokie zastosowanie. Sporo tego pojawia się w koncepcjach dbania o zdrowie. Tutaj zawsze, co nowy wyrób, to zapewnianie nas o nowych właściwościach kremów i innych specyfików do ciała. Wierzyć w te bajki można, ale każdy z nas ma indywidualne potrzeby i właściwości skóry. Oku to jeden z nielicznych gadżetów, który ma nam pomóc poznać lepiej skórę i dbać o nią w najodpowiedniejszy sposób.

Generalny cel Oku jest jeden: „skanować” skórę na tyle często, by odczytywanie pomiarów na smartfonowym ekraniku prowadziło do optymalnego o nią dbania. To wynalazek kierowany do pań, choć nie tylko. Damska część klientów będzie jednak wykorzystywała taki czytnik dużo częściej, natomiast panom może wskazać celne podpowiedzi raz na jakiś czas. Wynika to z podejścia, ale i z większych potrzeb damskiego środowiska, gdzie skóra twarzy jest przykrywana różnymi elementami i wymaga częstszej pielęgnacji. Czujniki Oku przenikają kilka warstw skóry, więc docierają do odpowiednich miejsc. Badania takie można prowadzić u specjalistów, a Oku chce zaoferować pomoc w warunkach domowych (i każdych innych, bo model jest mobilny). Oku zbada nawilżenie, elastyczność, teksturę, pigmentację i wiele innych.

Specjalna aplikacja na iPhone’a ułatwi zadanie. Do niego trafią wszystkie pomiary i to tutaj odczytamy stan naszego zdrowia. Naturalnie, wszystkie odczyty będą wędrowały do telefonu w  czasie rzeczywistym. Apka ma dostarczać użytkownikom spersonalizowane porady, czyli bardzo dokładne sugestie na podstawie danych ze skanera. Jakie są ubytki i jakich witamin brakuje naszemu organizmowi. System będzie też stosował rodzaj punktów SkinScore i tutaj postara się zmotywować do osiągania pewnych celów. Coś podobnego do trackerów fitness. Chodzi również o podnoszenia lepszego samopoczucia, stosowania odpowiednich diet, a nawet konkretnych kosmetyków. Oby bez lokowania konkretnych produktów! Już widzę w przyszłości współprace podobnych modeli z farmaceutycznymi molochami: „o, wykryliśmy ubytek witaminy X, rekomendujemy zakup środka Y”.

Na szczęście jeszcze nie doszło do takich głupot i możemy osobiście dobierać preparaty. Oku to rodzaj osobistego „trenera”, ale od skóry/twarzy. Aplikacja to doradca, jakby cyfrowa kosmetyczka, starająca się optymalnie dbać o skórę, jej formę i kondycję. Pewnie na koniec można dodać, że zdrowa skóra to lepszy wygląd, więc i stan emocjonalny na wyższym poziomie, ale brzmi to zbyt infantylnie – choć prawdziwie. Oku łączy wiedzę z wielu stron: dermatologii, nanotechnologii oraz spektroskopów. Wspólnie dają powyższe opcje, a wystarczyło tylko dopisać specjalne algorytmy, bazę danych i wizualizacje pomiarów na smartfonie. Producent zapewnia kompatybilność z praktycznie wszystkimi cerami i typami skóry z całego świata. Oku wyceniono na 300 dolarów.

źródło: Oku via techcrunch.com