Jamstik to jedna z najmobilniejszych propozycji dla gitarzystów. Sześciustrunowy gryf bez całej reszty, czyli „pudła” akustycznego (które przy okazji nieco ułatwia uchwy). Gadżet tak mały, że poruszanie się z nim nie sprawi kłopotu, za to pozwoli komponować lub uczyć się gry w dowolnej wolnej chwili, nawet w podróży. „Gitarka” łączy się do tego z aplikacjami na smartfony i tablety, więc jestem kompletnym rozwiązaniem w wielu sytuacjach. Pierwszy model był już ciekawym doświadczeniem. Powstała właśnie ulepszona generacja, czyli Jamstik+. Elektroniczna zabawka to w rzeczywistości niemal wystarczający sprzęt do grania.

Konstrukcja może szokować, ale w zasadzie ma wszystko czego potrzebuje muzyk. Wszystko w przenośnej wersji, co jest głównym celem całego projektu. Struny szarpiemy tak samo jak tradycyjnie, a dźwięk MIDI jest zapisywany w odpowiedniej formie w aplikacji. Profesjonaliści potrafią zrobić instrument ze wszystkiego, więc i taka mini gitarka posłużyłaby im bez problemu do grania. Amatorzy mieli jednak nieco inne odczucia. Kto chce się nauczyć grać na gitarze, ten wie, że narzędzie musi być możliwie komfortowe. Wbudowane w Jamstik Wi-Fi powodowało jednak lekkie opóźnienia.

Jamstik+ ma pojawić się w drugim kwartale tego roku i zniwelować wady. Struny są programowalne, a odczucia przypominają już niemal klasycznego elektryka. Udało się zmniejszyć opóźnienie, więc współpraca z apką na smartfony/tablety będzie dużo przyjemniejsza. W praktyce z mobilnymi programami można nawet nauczyć się grać samemu, bez konieczności angażowania do tego drugiej osoby. Jest to też narzędzie pozwalające komponować muzykę i zapisywać wszystko na towarzyszącym urządzeniu (smartfon/tablet i tak nosimy ze sobą).

Nowa generacja otrzymała też do połączenia alternatywną łączność Bluetooth 4.0 (potrzebny kompatybilny sprzęt iOS lub Mac). Wciąż jest kompatybilna z wieloma muzycznymi aplikacjami. Sprzęcik ma kosztować 300 dolców (w pre-ordzerze).

źródło: Jamstick.com