Nie da się ukryć, że po świecie jeździ coraz więcej elektrycznych pojazdów i wcale nie mam na myśli samochodów. Przechadzając się po centrum warszawy natrafiłem jednego dnia na e-bike’a, elektryczną hulajnogę oraz monocykl (koło ze stopniami na nogi), które przejechały obok mnie tą samą ścieżką. Jeśli zdarza się taki dzień w Polsce to na zachodzie tak widok jest pewnie jeszcze powszechniejszy. Nic zatem dziwnego w tym, że wybór poszczególnych środków transportu robi się coraz ciekawszy. Potwierdza to nowy model od Inboard, który do tej pory skupiał się na produkcji elektrycznych deskorolek, z którch zresztą zasłynął.

Inboard Glider

Tym razem firma proponuje e-hulajnogę. Pojazdu, który obok Segwaya interesuje mnie najbardziej. Piszę na blogu o mobilności bardzo dużo, ale ostatnio coraz rzadziej o środkach transportu. Muszę to nadrobić, bo na rynku zaczyna robić się naprawdę ciekawie. Zauważyliście może, że na hulajnogach popyla coraz więcej ludzi i to w każdym wieku, nie tylko dzieciaków. Oczywiście mówię o ogóle, a nie tylko azjatyckich rejonach, gdzie taki sposób przemieszczania się po hali lub między nimi jest normalką (np. w Wólce Kosowskiej). Inboard proponuje swoje technologie w nowym wdaniu, a że ma doświadczenie w kompaktowych silnikach to postanowił rozszerzyć ofertę o deskę z trzonkiem i kierownicą. Moim zdaniem potencjał jest tu nawet większy.

Glider to bardzo kompaktowa e-hulajnoga, którą producent okrzyknął „najbardziej zaawansowaną w sekcji napędzanych elektrycznie”. Ma zadebiutować w przyszłym roku, a teraz czas na promocję i dopracowanie prototypu. Czy producentowi uda się tego dokonać? Udało się z deskorolką M1, a przecież konkurencja była bardzo wysoka. Dlaczego ma się nie udać z czymś podobnym, ale z trzymadełkiem? Wystarczyło przeprojektować główny moduł, czyli podstawę i wpakować do środka sprawdzone już elementy. Tym sposobem udało się dostarczyć (tzn. uda się w 2019 roku) klasyczne składaną hulajnogę z wymiennymi bateriami i napędem wewnątrz kółek.

Inboard Glider

Właśnie motorki w kółeczkach wyróżniały deskorolki M1, a teraz będą cechą szczególną Gliderów. 750W na tyle ma poradzić sobie z nieco większą średnicą niż w deskach. Wszystko jest zaprojektowane od nowa, a aluminiowa konstrukcja lekka i tradycyjna w kształcie. Nawet manetka „gazu” jest aluminiowa. Model wygląda na wysokiej jakości pojazd. Teraz najważniejsze, czyli możliwości jezdne. Oczywiście na myśli mam zasięg oraz prędkości. Hulajnoga rozpędzi się do maksimum 30 km/h (proponuję jeździć w kasku), a pod górkę przy 12% nachyleniu uzyska połowę tego. Na jednym ładowaniu przejedzie prawe 20 kilometrów. Możemy jednak wozić w plecaku płytki z dodatkową energię i w każdej chwili łatwo akumulatorek wymienić. To kolejna zaleta modułowej konstrukcji. Jak naprawdę zabraknie energii to wystarczy użyć nogi.

Glider jest przystosowany do poruszania się raczej po równej nawierzchni, ale ma w sobie też pewien rodzaj zawieszenia. Do tego lampki LED na przodzie i tyle (i chyba z bocznym doświetleniem), czyli pełne wyposażenie do poruszania się w warunkach wieczornych. Nie zabraknie aplikacji mobilnej na smartfony, która nie jest bajerem  a przydatnym elementem do aktualizowania firmware’u. Oznacza to, że z czasem producent dostarczy jakieś ulepszenia uzyskiwane przez dopracowanie softu i firmware’u. Nie znana jest jeszcze cena (gdzieś znalazłem info o 1300$, ale nie mam pewności, czy to pewne). Zamawiać elektryczną hulajnogę będzie można od listopada. Firma chce nawet udostępnić flotę do wypożyczania, czyli do celów biznesowych (API ze zdalnym dostępem do zarządzania). Widać, że podejście kompleksowe i poważne! Są pewni sukcesu! Szkoda, że nie ma jeszcze żadnego video promującego hulajnogę w ruchu.

źródło: inboardtechnology.com