Na rynku znajdziemy trzy typu urządzeń, które potrafią monitorować sen. Te zbierające raczej bardzo proste dane (zwykle większość trackerów fitness z imitacją analiz wypoczynku), zegarki i bransoletki odczytujące już większe konkrety oraz wyroby przeznaczone specjalnie do tego celu. Ta trzecia grupa jest wyspecjalizowana i potrafi sporo. Dreem 2.0 to właśnie taki monitor. Podobnie jak pierwsza generacja jest zakładany na głowę. Ma pomóc cierpiącym na chroniczną bezsenność.

Dream 2.0 do walki z bezsennością

Dream 2.0 do walki z bezsennością

Większość zegarków i bransoletek z czujnikami pozwala zebrać dane z całej nocy, ale czy posłużą nam do poprawy jakości snu? Wskażą pewne rzeczy, ale w bardzo podstawowym zakresie. To zawsze coś, ale jeśli chcemy konkretne podpowiedzi, bo mamy większe problemy ze spaniem, to trzeba zainwestować w dokładniejsze pomiary. Podobno aż 1/3 populacji ma problemy ze snem (zdiagnozowany i nie zdiagnozowane), więc potencjalna grupa kliencka jest tu spora. Kilku producentów chce to wykorzystać, dysponując ciekawymi technologiami. O większości piszę na blogu. O Dreem też pisałem. Czas zobaczyć co potrafi Dreem 2.

System na głowę sprawdza wypoczynek przez pracę serca, fale mózgowe (aktywność bioelektryczną) oraz ruch. Algorytmy mają na podstawie odczytów uruchamiać programy coachingowe, prowadzące do faktycznej poprawy efektów. O ile będą regularnie i poprawnie stosowane. Jaka jest gwarancja sukcesu? Trudno powiedzieć, ale skoro urządzenie otrzymało certyfikat Class 2 od FDA (amerykańskiej Agencji Żywności i Leków) to znaczy, że to coś oznacza. Warto tu zaznaczyć, że jednym z rywali, którzy zarejestrowali swój produkt w tym samym miejscu, ale jeszcze bez certyfikatu jest SleepTuner od Beddr, mający zwalczać bezdech senny. Myślę, że to ważne wyznaczniki, odsiewające segment ze słabszych trackerów.

Dream 2.0 do walki z bezsennością

Dreem 2.0 z coachem w aplikacji

Już pierwszy Dreem zapewniał, że ma 95% skuteczność popartą badania laboratoryjnymi. Nowy model ma być wygodniejszy z uwagi na większą giętkość. Podczas snu będzie to miało znaczenie dla komfortu użytkowania. Na poprzednika trochę pod tym względem narzekano. Wewnątrz są głośniczki przekazujące specjalne dźwięki i ćwiczenia poprzez kości (przewodnictwo), by regulować rytm serca i aktywność mózgu. Emitowane są nieinwazyjne dźwięki pomagające zwiększyć częstotliwości i amplitudę fal Delta. Mają one poprawiać jakość snu przez wprowadzanie w regenerującą głęboką fazę. Wyniki mają docierać oczywiście do aplikacji mobilnej na smartfon, gdzie zobaczymy odczyty, ale też sugestie w ramach Cognitive Behavioural Therapy. Mają zasugerować zmiany w rutynach związanych z chodzeniem spać. Ponoć już po 6 tygodniach widać efekty, co potwierdziło 80% badanych.

Dreem już pracuje nad kolejnymi poprawkami dla kolejnej wersji produktu, by dopracować technologie. Szkoda tylko, że za tego typu „leczenie” trzeba słono zapłacić. 500$ to naprawdę sporo. Liczę, że kolejne odmiany oraz wzrost rywalizacji na rynku obniżą koszty. Niebawem będę testował inne urządzenie (na palec), ale to na razie bez zdradzania szczegółów. Obserwujcie blog.

źródło