Na rynku jest kilka bardzo atrakcyjnych funkcyjnie smart zegarków sportowych, ale ich producenci czują nacisk kolejnych graczy, którzy chcą im mian lidera odebrać. Coros Apex to model takiego wearable, które celuje w detronizację Garmina, Suunto, czy Polara. Czy ma szanse? Czy zakres funkcji i czas pracy wystarczą, by zagrozić pozycji markom z ugruntowaną pozycją? Zawsze większa konkurencja to korzyść, szczególnie dla klientów.

Coros Apex

Przejdźmy do konkretów. Apex to smart zegarek do celów sportowych. Naręczny tracker o multisportowym charakterze, czyli analizator o obszerniejszym zakresie odczytów dla różnych dyscyplin. Wyróżnić ma się aż 30-dniowa praca na jednym ładowaniu, choć jak zwykle dotyczy to głównie tryb normalnego. Z aktywnym GPS długość działania mocno spadnie, ale 35 godzin to i tak imponujący wynik. Najnowsze Polary Vantage M i V mają 30-40h w zależności od wariantu. Producent proponuje też program pracy UltraMax, dający aż 100 godzin ciągłej pracy.

Ważny w Alexie ma być Coros Trainer, a więc osobisty trener prosto z nadgarstka. Ma pomóc w osiąganiu lepszych wyników przez trzyetapowy program. Chodzi o rozgrzewkę (Warm-Up), Training oraz rozluźnianie (Cool Down) po aktywności. Cały ten proces jest bardzo ważny dla pracy organizmu, ale nie da się ukryć, że to po prostu kolejny efektowny dodatek do podstawowego planu ćwiczeń. Mało która firma oferująca sportowe smartwatche kładzie nacisk na wyraźne rozróżnienie wszystkich trzech etapów. Większość proponuje monitoring treningu i ogólną regenerację. Coros spróbuje zatem wesprzeć nieco precyzyjniej. Tracker ma analizować stan ciała przed i po treningu, co ułatwi ocenę efektów, ale i pomoc w przygotowaniu do aktywności następnym razem.

Coros Apex

W ten sposób mierzony będzie poziom wytrzymałości i wydolności, efekty programów treningowych oraz czas regeneracji i to z aż 97% skutecznością (w porównaniu do profesjonalnych testów laboratoryjnych). Wszystkie odczyty, sugestie oraz prezentacje danych trafią, rzecz jasna, do smartfonowej aplikacji. Większość z nich w czasie rzeczywistym zobaczymy oczywiście na ekraniku zegarka. Sportowiec ma obserwować swoje pułapy tlenowe, rekomendacje pomagające lepiej zregenerować ciało, śledzić tempo progowe, obciążenia treningowe, a także ogólny indeks własnej sprawności fizycznej. Brzmi ciekawie i efektownie. Dodajmy do tego automatyczny zapis z apkami typu Strava, czy TrainingPeaks, a mamy obraz bardzo interesującego narzędzia.

Wizualnie Coros Apex nie wygląda gorzej od Fenixów. Też jest kilka opcji wielkościowych (koperty 42 i 46 mm). Mniejsza jest ceramiczna, a większa tytanowa. Szkło jest szafirowe, wymienne paski silikonowe. Różne gabaryty powodują, że mniejsza konstrukcja wytrzyma nieco krócej od tej podanej wyżej dla większego wariantu. Osiągnie maksymalnie 24 dni, 25h z GPS i 80h w UltraMax GPS. I tak nieźle! Obrotowy przycisk z boku ma ułatwić nawigację. Jedyne czego nie mogę znaleźć to informacji o wodoodporności. Cenowo jest atrakcyjnie. Za to wszystko twórcy proponują niecałe 350 i 300$ (zależnie od opcji wielkościowej). Moim zdaniem wszystko wygląda bardzo dobrze. Osobiście nie dam gwarancji, bo nie miałem jeszcze gadżetu w rękach, ale na papierze jest ciekawie. To drugi smartwatch firmy po odmianie Pace.

źródło: Coros.com