Od kilkudziesięciu godzin czytam różne artykuły i reakcje na aplikację Peeple. Mobilny program na smartfony, który jeszcze nawet nie zadebiutował, a już wywołuje kontrowersje. Zacząłem zastanawiać się, czy jest jeszcze granica, której ludzkość nie przekroczy? Brzmi jakby Peeple było jakimś narzędziem do rozbierania ludzi z ich własnych ubrań, bez ich własnej zgody. Aż tak drastycznie nie jest, ale idea równie ostra. Czy warto się obawiać? Ludzie sami pchają się do serwisów społecznościowych, zdradzając mnóstwo swoich sekretów, ale czy bez ich wiedzy można Niedawno kryzys przeszła aplikacja Ashley Madison, gdzie zbierali się zdradzacze. Internet chce więcej!

peeple

W dwóch zdaniach o apce Peeple. Jeśli jeszcze nie trafiliście na nic na jej temat – a słychać już wszędzie, w końcu temat chwytliwy – to postaram się w bardzo skrótowy sposób opisać jej schemat działania. Znacie opcje komentowania produktów w sklepach internetowych? Teraz wasze twarze otrzymają taki system ocen wraz z rankingiem. Do tego, wcale niekoniecznie z waszym przyzwoleniem. Podobno raj dla hejterów. Nie wdając się w szczegóły, chodzi o wytworzenie nam społecznej oceny, tj. wywarcie kolejnej presji (dodatkowej obok portali społecznościowych, gdzie przyglądamy się jak inni odnoszą „sukcesy”).

Już teraz pojawiają się opinie, że to odrażają aplikacja, niszczyciel życia, a same autorki Peeple ochrzcił ją nawet „Yelpem dla ludzi” (apka do rekomendacji restauracji, klubów itp.). Oczywiście projekt powstał w jednym celu, a internauci wykorzystają go pewnie po swojemu.

Haters gonna hate?

Przyzwyczajamy się do hej tu, bo staje się normą. Ciężko z tym walczyć, bo im bardziej się przeciwstawiamy, tym bardziej hejtem obrywamy. Kiedyś bałem się, że wystarczyć będzie nakierowanie smarfonowym aparatem na naszą twarz, by zobaczyć o danej osobie sporo danych. Peeple może być początkiem takiej ery, choć jeszcze bez prywatnych informacji. Czasem wystarczy jednak opinia, by kogoś zniszczyć. Pierwsze wrażenie liczy się najbardziej i często ciężko je poprawić. Peeple chce dobrze, ale wiadomo jak to się kończy. Czy moderatorom uda się zapanować nad serwisem?

Ma być kilka zabezpieczeń, opóźnień publikacjach negatywnych komentarzy, sieć ludzi do pilnowania porządku i jeszcze kilka innych. Bardziej jednak chodzi o główną ideę. Czy jest konieczność próby oceny pchania wszystkich do jakiegoś rankingu? Przemoc jest dziś dużo szerszym pojęciem niż kiedyś i ta internetowa też ma swoje znaczenie. Czasem nawet większe niż cios w pysk. Można komuś napsuć krwi fałszywym kontem. Wielu osobom udawało się unikać kont na popularnych serwisach społecznościowych, a w Peeple mogą znaleźć się bez swojej wiedzy (polityka serwisu pewnie tego zabroni, ale kto sprawdzi zanim komuś zniszczymy reputację).

Tinderowi też wcześniej obrywało się za podejście. Tutaj w wersji na smartwatch z ocenami na podstawie rytmu naszego serca.
Tinderowi też wcześniej obrywało się za podejście. Tutaj w wersji na smartwatch z ocenami na podstawie rytmu naszego serca.

Jest co niszczyć

Aplikacja ma ponoć oferować oceny dla różnych sekcji. Od prywatnych (w tym opcji randkowych), po firmowe/zawodowe. Na szczęście widoczne oceny nie będą anonimowe. Co to oznacza? Dodawanie punktów do rankingu da nawet częstsze ocenianie innych pozytywnie, więc spodziewam się fali bzdurnych komentarzy dla szybkiego wdrapywania się na szczyt. Być może pojawi się nowe określenie – „internetowej reputacji”, o którą trzeba będzie walczyć. Do tej pory mogliśmy uniknąć bycia w sieci. Peeple może to zmienić. Najlepiej nie przejmować się ocenami, ale obrabianie dupska i widoczność w tego w Internecie będzie zbyt powszechna.

Byłem świadkiem zniszczenia firmy na forum internetowym, w której mściwi pracownicy pisali nieprawdę o pracodawcy, a ten obrywał rykoszetem, mimo, że o miejscu nic nie wiedział, ba, nawet nie zrobił tego o co został posądzany. Na tablicę zaglądali kolejni chętni do pracy na danym stanowisku, ale nieprawdziwa opinia odstraszała.

Ostatnio ukarani zostali użytkownicy Ashley Madison, ale w społeczności byli dobrowolnie.
Ostatnio ukarani zostali użytkownicy Ashley Madison, ale w społeczności byli dobrowolnie.

Sztuczność ocen

Anonimowe komentarz zawsze są najśmielsze. Facebook jednak pokazuje, że hejterzy na fanpage’ach gnoją nawet pod własnym imieniem i nazwiskiem. Peeple nie będzie anonimowe, a ma to uchronić przed zalewem bezzasadnych ocen (1-2 jako negatywne 3-5 jako pozytywne). Julia Cordray i Nicole McCullough – autorki apki (mam nadzieję, że uzyskają odpowiednie oceny na swoim serwisie :P) – przekonywały ostatnio The Washington Post, że trzeba będzie powiązać konto z Facebookiem i do tego mieć tam konto przez minimum 6 miesięcy. To zabezpieczy przed ocenami przez osoby szybko zakładające konta.

Autentyczność ocen jest na razie wątpliwa. Program kończy fazę beta, ale na świecie może rozwinąć się po swojemu. Na razie zacznie od Kanady i to wyłącznie na iOS. Póki co Peeple może wybronić się hasłami, że ludzie zawsze obawiali się tego co nowe, na początku mniej zrozumiałe. To prawda. System ma wystartować w połowie listopada i sam jestem ciekaw jego wpływu na społeczeństwo. Może okazać się, że będzie nikłe, ale nawet garstka osób niszczona przez nowy serwis będzie na sumieniu autorek. Jedno jest pewne: internetowe trole i hejterzy będą mieli łatwiej, a to wszystko na chwilę przez obiecankami Marka Zuckerberga, który osobiście wspomniał o cenzurze w swoim imperium samej Angeli Merkel.