Zegarki do biegania ubieramy jedynie wychodząc na trening. Inaczej jest ze smart watchami, które posiadają również czujniki do mierzenia aktywności. Nosimy je wtedy przez większość dnia. W codziennym użytku modele wyłącznie do badania ruchu są niepraktyczne, więc je zdejmujemy. Problem zauważają już producenci trackerów fitness i starają się odświeżać swoje oferty tak, by pasowały do potrzeb klientów. Garmin wykonał właśnie taki krok i przygotował nowy naręczny model, który łączy najlepsze cechy Forerunner 10 oraz wersji VivoFit.

Tak powstał wariant Forerunner 15. Gadżet od którego można wymagać wszystkiego co oferuje sportowy zegarek z GPS z czujnikami, czyli mierzenie dystansu, kroków, kalorii, itp., będzie też przydatny poza treningami. Także funkcje typu fitness będą nas motywowały odpowiednio lub badały nasze możliwości i wydajność. Każdy dłuższy i nieaktywny stan będzie wykrywany i przez system sugestii treningowych zasugeruje trochę ruchu. Również w łóżku Forerunner 15 będzie przydatny, gdyż będzie analizował także nasz sen i wypoczynek. Wielu konkurentów posiada już wbudowany sensor pracy serca. Garmin też umożliwia analizę rytmu serca, ale wyłącznie ze specjalnym, opcjonalnym akcesorium przypinanym do klatki piersiowej.

Innym opcjonalnym dodatkiem jest ten do pracy na bieżni stacjonarnej, kiedy to robimy dystans, ale faktycznie nie poruszając się z jednego miejsca. Wszystkie dane możemy zsynchronizować z PC/Mac, gdzie skorzystamy z platformy Garmin Connect – chmurowego programu do analizy i monitorowania naszych plików zebranych w trakcie treningów. Sprawdzimy wtedy progres i zmiany. Producent nie przygotował żadnej współpracy ze smartfonami (brak aplikacji mobilnej). Dostępne będą trzy wersje z mniejszymi tarczami oraz dwie z większymi. Oba będą działać na baterii przez 5 tygodni przy typowym użyciu. Gorzej, gdy włączymy moduł GPS, wtedy praca wyniesie około 8 godzin.

Garmin Forerunner 15 ma być w sprzedaży jeszcze tej wiosny i został wyceniony na 170 dolarów. Komplet z monitoringiem pracy serca będzie kosztował niecałe 200 dolarów. Zegarki tego typu (bez komunikacji ze smartfonem) to jeszcze stara szkoła dostarczania informacji z treningów, czyli na ekranie naręcznego sprzętu lub na komputerze po transferze danych, ale wciąż interesująca klientów. Nie wszyscy w końcu ulegli pokusom nowoczesnych aplikacji, które uważam ciekawiej motywują i zachęcają w trakcie treningu do pracy. Czasem jednak trzeba zabrać telefon ze sobą, choć inteligentne zegarki czasem już i tego nie wymagają.

źródło: Garmin.blogs.com