Smartfony to dziś narzędzia, bez których nie ruszamy się nigdzie. Telefon jest w ruchu częściej niż komputer, bo przejął wiele jego zadań. Nie tylko tych biznesowych, ale również codziennych. Ma wiele zalet i możliwości, ale potrafi też uzależnić. Apple i Google już zauważyły ten problem i próbują w jakiś sposób zwiększać naszą świadomość na temat spędzanego przy smartfonie czasu. Digital Wellbeing ma wskazywać nam, ile czasu korzystamy z poszczególnych funkcji urządzenia. BoringPhone ma być surowiej podejść do tego tematu.

BoringPhone powalczy ze smartfonowym uzależnieniem

Nadmierne korzystanie ze smartfona to nie tylko problemy z szyją i oczami, ale też przeróżnymi, dziwnymi syndromami. Wiedzieliście, że np. FOMO to obawa przed pominięciem czegoś w popularnych serwisach społecznościowych, a nomophobia (no mobile phone phobia) to z kolei strach przed utratą kontaktu z telefonem? Do tego z nosem w ekranie na pewno nie jesteśmy najlepszymi członkami rodziny, ponieważ nie poświęcamy wystarczająco dużo czasu najbliższym. Czuję, że jako bloger zajmujący się nowymi technologiami, powinienem napisać o projekcie BoringPhone.

tekst alternatywny

Smartfon BoringPhone to rozwiązanie bardzo odważne, może nawet przesadnie, ale w erze smart trzeba zacząć silniej oddziaływać na zagrożenia wynikające z powodu uzależnień od mobilnych urządzeń. Sprzęt to nic innego jak zwykły smartfon (konkretnie Xiaomi Mi A1), ale ze specjalnie zmodyfikowanym Androidem. Nakładką, która mocno ograniczy jego potencjał. Mowa oczywiście o wybranych funkcjach. Tych zabierających nam zwykle najwięcej czasu: przeglądarki, maila oraz social mediów. Na pokładzie nie ma też oczywiście żadnego sklepiku, by nie dało się doinstalować żadnego rozpraszacza. Co jest? Opcja połączeń telefonicznych, apka do komunikacji (Signal), nawigacja, aparat fotograficzny, odtwarzacz muzyczny oraz kalendarz i książka adresowa. Ewentualnie kalkulator, galeria zdjęć, czy dyktafon. Generalnie podstawowe narzędzia.

Android bez prawie niczego

Właściwie to po prostu telefon. Celowo jednak w formacie smartfona, by bardziej zwrócić uwagę na problem uzależnień. Nie ma YouTube’a, Netflixa, WhatsAppa, Facebooka, Instagrama, Twittera i innych Snapchatów, czy TikToków. Mówią szczerze, to idealny rodzaj smartfona dla dzieciaków przesadzających z komunikatorami w telefonach. Widzę jednak sporo wad dla tego typu urządzenia. Brak synchronizacji z usługami popularnych usług to zbytnie ograniczenie. Digital Wellbeing w normalnym wydaniu daje nam szansę na normalne użytkowanie sprzętu, a przecież smartfon służy dziś do bardzo wielu zadań. Jeśli umiemy się kontrolować to mądrze z tego skorzystamy. BoringPhone zamyka nas i odseparowuje od świata praktycznie całkowicie.

Po co zatem płacić za tego typu wyrób, w którym znajdziemy 4 GB RAM, Snapdragona 625 i aż 32 GB na tylko fotki i filmiki. Już lepiej kupić prosty telefonik. Na pewno bateria wytrzyma długo, bo co tu ją będzie drenować? Mało kto jest też masochistą, więc mam wrażenie, że zbiórka funduszy na Kickstarterze może być trudna. Minimalistyczny smartfon to ciekawa koncepcja, ale Digital Wellbeing i Screen Time to chyba lepsze metody walki z uzależnieniami. Może mniej skuteczne, ale nie tak drastyczne. Uderzanie w uzależnienia zbyt nagłymi akcjami nie kończą się zbyt dobrze. Za BoringPhone najtaniej zapłacimy 235$. Podsumowując: kierunek dobry, ale chyba zbyt drastyczny. Zbyt nudny. To my musimy potrafić wyważyć wszystko samodzielnie. Wiem, że to bardzo trudne, ale nie niemożliwe. Odwyk od smart telefonu może dobrze zrobić. Ja ostatnio wyszedłem na rower ze znajomymi bez swojego smartfona. Na cały dzień! Dałem radę, ale najwyraźniej nie jestem uzależniony.