Prawdziwie bezprzewodowe słuchawki to przyjemny gadżet, który w obecnej formie praktycznie u każdego producenta ma szybkie parowanie i natychmiastową gotowość do pracy. Brak plączących się przewodów to oczywiście najistotniejsza z z zalet. Słuchaweczki typu TWS są malutkie, ale paradoksalnie wymagają transportu w sporym etui. Tutaj znajdziemy bank energii, który uzupełni im energię, więc to niewątpliwy plus, ale miejsca w kieszeni mamy zdecydowanie mniej. W związku z tym projektanci rozwiązań starają się znaleźć jakąś wygodną alternatywę. Wristbuds proponuje koncepcję podobną do Wearbuds – schowa słuchawki w smartwatchu.

Wristbuds = słuchawki w smartwatchu

Pomysł na łączenie dwóch wearables w jedno nie jest nowy, ale czeka na idealną propozycję. Producenci elektroniki głowią się nad najlepszą ofertą, ale zadanie nie jest proste. Słuchawki muszą być malutkie, zegarek posiadać na nie miejsce, a w obu przypadkach ma to wpływ na zakres możliwości. Wristbuds porównują się pod tym względem do bezpośredniego rywala – modelu Wearbuds. W tym trackerze aktywności również znaleziono miejsca na słuchawki, by zrezygnować z dodatkowego schowka i wszystko mieć ze sobą na nadgarstku. Obiecane jest tu kilka bardziej wartościowych rozwiązań.

Słuchawki Wristbuds są możliwie niewielkie, a przy tym składane. Wszystko po to, by zająć jak najmniej miejsca wewnątrz smartwatcha. Każda z nich waży ledwie 3 gramy, a razem z zegarkiem 47 g. Gorzej z naręcznym opakowaniem. Zegarek wygląda grubo. Koperta zegarka ma prawie dwa centymetry grubości, czyli dwa razy tyle, co przeciętny smart zegarek. Coś za coś. W zamian mamy dwukrotne doładowanie (trwające 30 minut). Szkoda, że nie podano ile czasu działają same słuchawki.

Wristbuds to tracker fitness

Sam naręczny schowek na słuchawki byłby zbyt ubogą propozycją. Smartwatch z Wristbuds ma dać sporo funkcji, w tym monitor aktywności. Ekranik ma proste właściwości, ale działa w trybie Always On. Jest odczyt tętna, krokomierz i śledzenie snu, a w opisie widzę nawet analizy ciśnienia krwi (możliwe, że przez jakieś algorytmy). Mamy zatem połączenie sportowego gadżetu do fitness, ale i monitorowania zdrowia. Informacje dot. profilu możemy zapisywać na wbudowanej pamięci, więc nie trzeba ciągle łączyć wearable ze smartfonem (iOS/Android), ale jeśli chcemy przejrzeć pomiary głębiej to lepiej skierować wzrok na większy ekran telefonu. Pamięć lepiej wykorzystać do plików mp3. Jest opcja korzystania z zestawu jako odtwarzacza muzycznego dla ok. 1000 utworów.

tekst alternatywny

Warto jeszcze wrócić do najważniejszego – dźwięku. Co nam po wygodnym transporcie słuchawek (i ich zabezpieczeniu przed zgubieniem) jeśli grałyby słabo. Nie da się ocenić jakości audio bez kontaktu ze słuchawkami, ale podane parametry mogą rozjaśnić kwestie związane z odbiorem muzyki. Wewnątrz Wristbuds udało się zastosować grafenowe membrany. Ma to dać czyste dźwięki w zakresie mid i wysokich tonów, ale z odpowiednim basem. Izolacja ma poradzić sobie z hałasami z zewnątrz. W pewności połączenia pomoże najnowszy Bluetooth piątej generacji. Kontrola gadżetu odbywa się przez dotykową powierzchnię, ale można też przecież szybko sięgnąć po ekranik na ręce.

Wristbuds to mini kombajn

Połączenie słuchawek z zegarkiem wydaje się wartościowym pomysłem, zwłaszcza jeśli wychodzimy na trening i korzystamy z audio feedbacku lub chcemy posłuchać muzyki motywującej do ruchu. Często mówi się jednak, że „co jest do wszystkiego, to jest do niczego”. We Wristbuds mamy 2 w 1, więc nie jest to aż tak wielozadaniowa „zabawka”, ale prawdziwy komfort zestawu trzeba ocenić osobiście w tzw. praniu. Może lepiej kupić oddzielnie słuchawki i lepszy smartwatch, niż połączenie ograniczonych konstrukcyjnie elementów w jednej formie? Może się wszak okazać, że projekt nie spełni dobrze roli ani w jednym, ani w drugim. Nie chcę oczywiście tego z góry zakładać. Piszę tak tylko z doświadczenia. W tej chwili urządzenie jest tematem zbiórki funduszy na Kickstarterze, gdzie we wczesnej fazie kampanii możemy liczyć nawet na 99$ (sporą zniżkę). Planowana premiera to kwiecień. Finalna cena to 149$, więc niezła. Na tyle wyceniane są Galaxy Buds+ od Samsunga, a przecież to tylko koszt słuchawek.


Powyższy artykuł jest na temat urządzenia/rozwiązania z crowdfundingowej platformy (miejsca, w którym wczesny prototyp zbiera fundusze na dalszą realizację). Sprzedaż na masową skalę odbywa się zwykle po kilku miesiącach od udanego zakończenia kampanii. Z uwagi na setki produktów na moim blogu, nie jestem w stanie śledzić losów poszczególnych projektów. Aktualizacje o postępach warto szukać na stronie kampanii (zakładka o aktualizacjach), stronie producenta lub kanałach społecznościowych start-upów. Warto też zapoznać się z ryzykiem związanym z wpłacaniem kwot.