Bezprzewodowych głośników jest już na rynku tyle, że nie o każdym jestem w stanie napisać. W tej chwili na blogu poświęcam więcej czasu odmianom wyposażonym w asystentów głosowych. Jest jednak taki model, który według mnie mocno się w segmencie Bluetooth wyróżnia. To nowy JBL Pulse, którego prezentację na wrześniowych IFA 2019 pominąłem. 360-stopniowy, efektowny gadżet trafia na rynek już w czwartej generacji.

JBL Pulse 4 z PartyBoost

JBL Pulse 4 z PartyBoost

Nowy Pulse 4 bazuje oczywiście na tej samej, wyróżniającej go koncepcji, tj. multikolorowego wyświetlacza wokół cylindrycznej bryły, dopasowującego się wizualizacjami do odtwarzanej muzyki. Już pierwsza jego wersja z końcówki 2013 roku robiła wrażenie, a dziś LEDowy panel ma o wiele płynniejsze motywy oraz więcej animacji. To ewidentnie gadżet na imprezy, gdzie dodatkowe efekty podkręcają zabawę. Pulse 3 został pokazany na styczniowych CES 2017, a więc dosyć dawno temu. Co przez ten czas poprawiono?

Nowa odsłona ma cały czas ten sam kształt, ale troszkę inny design. Zaczyna bardziej przypominać lampę, choć wewnątrz kryje się głośnik. Audio to wciąż najważniejszy element urządzenia, ale to zewnętrzna warstwa przyciąga odbiorców, więc stale przechodzi ewolucję. W tym roku pokazy świetlne w JBL Pulse skorzystają na wyższej rozdzielczości, a co za tym idzie, także płynności przekazu. Głośnik przypomina trochę szklanki termiczne. LEDy są jakby zatopione w grubszej, przezroczystej warstwie. To bardzo ciekawe rozwiązanie, a przy okazji zagadka dotycząca nagłośnienia, bo tym razem światło dociera od góry do dołu – nie ma podstawki. Model będzie się dobrze prezentował wokół szkła, np. świec.

Najefektowniej będzie w trybie PartyBoost, ale ten wymaga naprawdę sporej liczby głośników Pulse, by stworzyć widowisko. Tryb synchronizacji poprzez aplikację umożliwia stworzenie pokazu świetlnego z nawet stoma głośniczkami JBL. Ich połączenie ma być bardzo proste, bo wystarczy nimi potrząsnąć i być w zasięgu.

JBL Pulse 4 IPX7 Signature Sound

JBL Pulse 4 z Signature Sound

Pulse bardzo fajnie wygląda, ale musi też odpowiednio brzmieć. To w końcu przede wszystkim głośnik, choć ja wolę używać określenia audiowizualny gadżet multimedialny. Przetworniki wewnątrz Pulse 4 ułożono w taki sposób, by generować dźwięk w każdą stronę. Moc 20W, pasmo 70-20 000 Hz i 80 db głośności – to podstawowe parametry audio z Signature Sound. Głębiej już nie będę się zatapiał. I tak najlepiej posłuchać sprzętu na żywo, bo dane na papierze to zwykle suche dane. Istniejszy jest moim zdaniem czas pracy i waga. To mobilny moduł, więc dobrze, by był w miarę kompaktowy (lekki) i długo grający. Wspomniane wyżej PartyBoost to też szansa na stworzenie stereo.

JBL Pulse 4 obiecuje 12 godzin działania na jednym ładowaniu. Waży 1,26 kg. Podładujemy go w 3,5 godziny. Szkoda, że korzysta tylko z Bluetooth 4.2. W aplikacji JBL Connect pobawimy się kolorystyką, motywami, wzorami i innymi ustawieniami. Jedna z funkcji pozwoli wykorzystać aparat telefonu, by dopasować barwy wyświetlania pod wystrój wnętrza. Certyfikat IPX7 oznacza, że możemy z głośniczkiem wyjść na zewnątrz, ale uchroni go to tylko przed zachlapaniami. Lepiej go jednak na długo nie zanurzać. Jeśli wpadnie do wody to nic mu się nie stanie, ale trzeba uważać. Spokojnie jednak możemy bawić się z nim przy basenie. Cena JBL Pulse 4 to 999 zł. Jest dostępny w czerni i bieli. Trafił do sprzedaży kilka dni temu. Prawdopodobnie będę miał z nim kontakt na zbliżających się targach Audio Video Show.

źródło: JBL