W 2016 roku pisałem na blogu na temat zaawansowanego smart zegarka iBeat Life Monitor. Obecnie sprzęt jest już dostępny w sprzedaży pod nazwą iBeat Heart Watch w swojej nowej, dopracowanej wersji. To najlepszy czas, by w końcu przyjrzeć się jego aktualnym możliwościom, które pewnie w większości będą po prostu ulepszone i precyzyjniejsze.

iBeat Heart WatchZacznijmy od tego, że dzisiaj zdecydowana większość smart zegarków, smartbandów i trackerów fitness jest wyposażona w czytnik tętna. Ten moduł nie jest niczym nadzwyczajnym i potrafi dziś dokładnie mierzyć puls, rozszerza zakres odczytów sportowych, a w niektórych urządzeniach nawet wykryć schorzenia układu krążenia. iBeat należy do grupy tych ostatnich i jest bardziej smartwatchem do monitorowania zdrowia niż gadżetem do mierzenia aktywności, choć to też posiada w swoich zasobach.

Heart Watch zainteresuje przede wszystkim seniorów, czyli tych użytkowników, którzy są bardziej narażeni na choroby. Zegarek od iBeat wykryje atak serca, dzięki czemu reagowanie na zagrożenie życia będzie szybsze. Zatrzymanie akcji serca jest niebezpieczne, a najbardziej, gdy jesteśmy sami w domu. Czujniki w smartwatchu będą w stanie analizować kilka istotnych parametrów naszego organizmu. Obok tętna także krążenie krwi oraz zawartość tlenu. Z czterech punktów zbierane mają być odczyty, a potem przetwarzane w czasie rzeczywistym przez algorytmy Sztucznej Inteligencji. Jeśli pojawią się symptomy to na okrągły ekranik zaczną napływać pierwsze ostrzeżenia. W razie fałszywych odczytów wystarczy na wyświetlaczu zaznaczyć, że wszystko jest OK (w ten sposób oprogramowanie będzie się też uczyć), ale jeśli czujmy niepokój to możemy wezwać pomoc (tryb SOS z systemem GPS). Tutaj proponowane wsparcie zależy pewnie od regionu, w którym zegarek jest dostępny i ja za bardzo nie wiem w jakim jest to zakresie. W pełnej wersji zespół iBeat pomaga w reakcji przez 24 godziny. Informuje służby ratunkowe o koordynatach, a sygnał dociera też do rodziny, przyjaciół i inne wskazane wcześniej przez klienta numery z listy kontaktów. To taki bardziej zaawansowany system natychmiastowej reakcji.  Oczywiście wszystko może być aktywowane też manualnie, więc nie musimy liczyć wyłącznie na team producenta. Wystarczy, że rodzina zadzwoni po pomoc w sytuacji poczucia zagrożenia życia.

iBeat Heart Watch

Jak się pewnie spodziewaliście, wearable funkcjonuje w pełni niezależnie. Ma w sobie Wi-Fi oraz opcję połączenia z siecią komórkową, więc razem z GPS może przesłać wszystkie niezbędne dane na temat lokalizacji. Do tego całość bazuje na wsparciu wyszkolonych członków dobrej woli, tj. ludzi, którzy chętnie pomogą w sytuacji odczytu SOS. Im takich ludzi więcej w okolicy, tym pomoc nadejdzie szybciej. Niestety wszystko zależy od współpracy z producentem, a więc system będzie tym skuteczniejszy, im popularniejsze rozwiązanie. To oczywiście zależy od sprzedaży urządzenia i jego popularności na danym obszarze. Dzisiaj wygląda to raczej słabo, ale trzeba wyobrazić sobie takie opcje jako nowy standard dla ubieralnych urządzeń, które będą starały się w kolejnych latach takie funkcje oferować. Wtedy cała sieć powinna mieć już większy sens.

iBeat Heart Watch wyceniono na 249 dolarów. Opisane wyżej wsparcie w całodobowym monitoringu niestety kosztuje, ale to chyba nie dziwi. Serwis to 17 dolarów miesięcznie i to raczej tylko w kraju sprzedawcy i w konkretnym języku. Bateria to ok. trzech dni pracy na jednym ładowaniu. Przewagą konkurencyjną nad takimi rywalami jak smart pasek KardiaBand do Apple Watcha, czy zegarkiem Cronovo EKG Smartwatch, jest taka, że model działa niezależnie, czyli nie potrzebuje parowania ze smartfonem (seniorzy niekoniecznie potrafią go obsługiwać). Tamte urządzenia mają jednak chyba w sobie trochę więcej konkretnych pomiarów zdrowia. Najważniejsze jest jednak to, że takich czytników zdrowia przybywa, a nadchodzące generacje najpopularniejszych smart zegarków też rozbudowują swój monitoring zdrowia z nadgarstka. Oby pełen potencjał był oferowany globalnie, a nie tylko lokalnie.