Huami stosuje prostą strategię – częsta aktualizacja oferty, niezłe specyfikacje i niska cena. Od lat wprowadza w ten sposób kolejne modele wearables, rozwijając przy okazji ich potencjał. Nie są to może topowe urządzenia, ale nie należą też to taniej „chińszczyzny” (popularnych no-name’ów). Nowy Amazfit Ares to kolejna propozycja smart zegarka, która skupi się głównie na celach fitness. Oczywiście w atrakcyjnej cenie. Wzmocniona konstrukcja sugeruje outdoorowe przeznaczenie. Następca T-Rexa czy bardziej GTSa? Od premiery tego pierwszego minęło ledwie kilka miesięcy, więc trudno oceniać. To wszystko bardzo podobna grupa urządzeń.

Amazfit Ares – lepszy od T-Rexa

Amazfit dosyć szybko aktualizuje wzmocniony zegarek. Producent nadał mu nowy design. T-Rex jest raczej ładniejszy, choć to naturalnie kwestie subiektywne. Na pewno Ares jest wizualnie oryginalny. Postawiono na ośmiokątną kopertę w równie „napompowanym”, muskularnym kształcie. Konstrukcja ma zagwarantować odpowiednią wytrzymałość, a przy okazji zdradzać, do czego powstał smartwatch. Trzy przyciski są w konkretnych miejscach, więc łatwiej je wyczuć. One także są wzmocnione. To alternatywa dla dotykowego panelu. Alternatywa w nawigacji jest cenna, zwłaszcza w w trakcie treningu. Wizualnie gadżet się wyróżni, choć format ogólnie w świecie naręcznych zegarków jest dobrze znany (pierwsze skojarzenia z kopertami Casio).

Ekranik prostokątny kształt i 1.28 cala w przekątnej. Tylko (lub aż) 206 x 640 pikseli – zależy pod jakim kątem oceniać. Ceny, czy według standardów ppi dla segmentu wearables. Pasek silikonowy. Do kompletu. Zegarek waży tylko 48 gramów, ma też szczelność do 50 metrów (certyfikat 5ATM). Bateria w Amazfit Ares ma wytrzymać nawet dwa tygodnie, natomiast przy aktywnym GPS – 23h. Pytanie, ile odczytów można w tym czasie prowadzić (jak długo podziała przy maksymalnym obciążeniu).

Amazfit Ares z PAI

Od jakiegoś czasu Huami wdraża do swoich smart trackerów punktację PAI. Brakowało jej w T-Rexie. W Aresie już będzie. Przypomnę, że ten system przeliczania ułatwia ocenę obciążeń, tj. sprawdza nasze aktualne możliwości w przeciągu ostatni dni. Myślę, że uczestniczyć w tym będzie czytnik tętna. Praca serca będzie analizowana przez technologię Firstbeat (teraz chyba każdy producent musi sobie wszystko ponazywać), gdzie nie zabraknie pułapów tlenowych. Mowa jest też o trybie HRV. Algorytmy Firstbeat mają uwzględniać VO2 Max, Recovery Time, Training Load i Training Effect, co przypomina podobne rozwiązania u Garmina. Pewnie nie w takiej jakości, bo to nie ta półka cenowa, ale jest. Ciekawe zresztą, jaką precyzję zaoferuje Huami.

Na pokładzie ma być śledzenie aż 70 różnych dyscyplin. Większość z nich raczej niszowa, więc raczej nie należy się sugerować ich liczbą. Jest tu nawet przeliczanie aktywności dla Zumby, więc teoretycznie przeliczniki skalibrowano pod różnorodne aktywności. Jest też pływanie, jazda rowerem, no i bieg, ale też ćwiczenia siłowe indoor. Nie chcę porównywać zbyt szczegółowo zakresu funkcji wobec innych Amazfitów, ale już na oko widać, że jest lepiej od T-Rexa. Znajdziemy też tryb BioTrackera. W dodatku taniej, bo 499 juanów to ok. 70 dolców (czyli ze 300 złotych bez uwzględnienia podatków). Znajdziemy tu też podstawowe smart funkcje, co wykorzystamy przez połączenie ze smartfonem.

źródło: cn.Amazfit.com