Biblia jako księga jest bardzo ciekawym źródłem zapisków z wielu wieków. To jak jest interpretowana i ile w niej prawdy oraz jakie zawiera fragmenty (a jakich nie), to już debata na inną okazję. Zresztą nie chciałbym się na ten temat wypowiadać. Ostatnimi czasy słyszymy jednak więcej o publicznym niszczeniu i znieważaniu testamentów, niż o przekazach z nich płynących. Współczesna generacja wiary powinna iść wraz z rozwojem społeczeństwa i tak właśnie myślą autorzy zegarka 365 Watch. Pierwszego na świecie ubieralnego modelu Biblii. Brzmi dziwnie, ale bardzo nowocześnie. Można rzec: pomysł z duchem czasu, zwłaszcza, że na ubieralne wynalazki jest coraz większy boom.

Projekt zakłada wsparcie w postaci dostarczania 365 najważniejszych wersów Pisma na noszonym ekraniku. Strony księgi nie są obecnie zbyt chętnie czytane, więc pojawianie się przekazu na naręcznym modelu ma ułatwić poznawanie treści i zapewne także chwili refleksji nad ich słowami. Celem pomysłodawców jest zaoferowanie Słowa Bożego w „popularniejszej, nowocześniejszej i modnej formie”. Na Indiegogo, gdzie produkt próbuje zebrać środki, mowa jest nawet o biblijnej rewolucji. Chodzi o przystępniejszą wersję Ewangelii dla dzisiejszego pokolenia.

Oprócz aktualnego czasu, zegarek 365 Watch ma prezentować skategoryzowane wątki ze Starego i Nowego Testamentu, pokazując się na nadgarstku użytkownika. Po jednym wersie na godzinę przez całą dobę. Najistotniejsze fragmenty będziemy mięli odpowiednio dawkowane – przez okrągły rok. Treści mają być też przewijane, by móc odczytywać je w całości. W kampanii jest też zachęta do szerzenia Słowa Bożego, a 365 Watch ma być do tego oczywiście odpowiednią formą. To nie pierwsza forma religijnej próby miksu z nowoczesnymi technologiami. W zeszłym roku trafiłem na kilka aplikacji duchowych, mających zmienić smartfon (obecnie uznawany niemal za kościelnego wroga) w użyteczną wiernym platformę do modlitw i zadumy.

źródło: Indiegogo