Wyroby od Whistle Labs są określane mianem „Fitbitów dla zwierzaków” i choć zadania im powierzone są nieco inne to generalne przeznaczenie jest w miarę podobne. Trackery dla czworonogów mają zbierać cenne dane, by monitorować ich stan zdrowia na podstawie aktywności. Firma przygotowała właśnie czwartą generację swoich wearables i to w dwóch odmianach: Whistle Go i Whistle Go Explore. Co poprawiono w nowych modelach? Co dodano?

Whistle Go i Whistle Go Explore

Whistle Go i Whistle Go Explore jako trackery zdrowia

Lider tego chyba jeszcze dosyć niszowego segmentu ubieralnych urządzeń proponuje tym razem dwa modele o troszkę innym zakresie odczytów i funkcji. Sensory mają więcej zadań i w ten sposób podniosą poziom monitoringu naszego pupila. Oczywiście poprzednie opcje pozostaną, tj. śledzenie lokalizacji oraz codziennej aktywności, ale zostaną rozwinięte o platformę ukierunkowaną na nieco bardziej konkretne analizy dotyczące zdrowia i zachowania. Jak wiadomo, odczucia zwierząt rozpoznaje się po ruchach ich ciała. Te wzorce mają być mierzone przez czujniki modułu na szyję.

Zacznę jednak od poprawek w kwestiach czasu pracy. Wydłużono czas działania do 10 i 20 dni odpowiednio dla edycji Go i Go Explore. Śledzenie będzie też szybsze. W droższym wariancie jest też światełko, które możemy uruchomić z poziomu aplikacji. Model otrzymały certyfikację szczelności IPX7 i IPX8. Pierwsze modele z 2013 roku były sporawe. Na przestrzeni lat kolejne generacje malały i przybywało im funkcji. Odkąd Whistle kupił rywala Tagg, pojawiły się też opcje lokalizowania psa po GPS. Powstały tzw. wirtualne smycze, śledzące obecność zwierzaka w strefie. Teraz analizy w aplikacji są coraz bardziej kompletne. Ocenimy heatmapy, czas i okres poruszania się w przestrzeni, a aktywność podejrzymy w podobnym stylu do trackera ruchu (z progresem i celami).

Whistle Go z algorytmami wzorców

Whistle Go ma wszystko to co posiadał Whistle 3, ale z czulszym akcelerometrem, wymienionymi wyżej algorytmami nowej platformy dla zdrowia, a także uzupełniona analizami snu. Do tego system mocowany na obroży wykryje też nadmierne lizanie i drapanie, które też zdradza pewne problemy. Żeby software odpowiednio poprawnie oceniał zdarzenia, Whistle Labs współpracowało z weterynarzami przez trzy lata. Oceniano 55 tysięcy psów, by algorytmy rozpoznawały wzorce. Posłużą porównaniom do bazy, by powiadamiać właścicieli (klientów) o nietypowych zmianach w zachowaniu ich ulubieńców. Gadżet ma po prostu zwracać uwagę na pewne sprawy i ewentualnie skonsultowanie ich ze specjalistami.

Co należy jeszcze tu dopisać? Może to, że Whistle z lokalizatorem działają z operatorem AT&T w USA, więc wymaga to płatnego abonamentu. W sprzedaży wciąż będzie poprzednik (89$), natomiast za nowe Go i Go Explore trzeba zapłacić prawie 100 i prawie 130$ (+ 7$ subskrypcji jeśli ma namierzać i wysyłać sygnału o lokalizacji w Mapach Google). Przydałoby się wyjść w końcu z produktem nieco szerzej, bo tak to możemy sobie tylko czytać o Whistle jak o ciekawostce, chyba, że część moich czytelników mieszka na terenie Stanów Zjednoczonych.