O rootowaniu smartfonów nie pisałem na blogu zbyt wiele, choć termin ten pojawiał się u mnie wiele razy. Częściej poruszałem temat „jailbreaka” wobec iPhone’a. iPpoda touch i iPada „uwalniałem”, by zobaczyć dodatkowe możliwości modyfikowania iOS. Androida nigdy nie „rootowałem”. Nie miałem większej potrzeby, gdyż system Google dawał wystarczająco dużo opcji. Zdecydowanie więcej niż dawało Apple w swoich mobilnych urządzeniach. W przypadku obu platform daje się zyskać dodatkowe możliwości. Znacznie więcej znajdziemy ich w Androidzie.

Wady i zalety rootowania smartfona

Rootowanie AndroidaCzym w ogóle jest root i czy warto go wykonać? Większości z nas dostępne funkcje systemu Android w zupełności wystarczają, ba! nie wykorzystujemy nawet większości z nich. Są jednak użytkownicy, którym oficjalny release firware’u nie wystarcza. Przykładowo, najnowszy Android 10 posiada tryb desktopowy, ale dopiero od niedawno dostępny w fazie beta. Dostęp do niego posiadają obecnie głównie developerzy lub zdolni programiści. „Zrootowanie” smartfona pozwoliłoby na przykład na wgranie jakiegoś „customa”, by korzystać z telefonu jak z komputera (natywnie, bo swoje narzędzia do tego celu ma Samsung w formie DeX, czy Huawei w wersji EMUI Desktop). Tego typu rozwiązań jest więcej i by móc z nich w pełni korzystać, trzeba mieć dostęp do „głębszych” zasobów oprogramowania. Root daje po prostu większe uprawnienia użytkownikowi. Jeszcze większe niż tryb ukrytych opcji programistycznych w Andku.

Producenci nie chcą dawać pełnych uprawnień dostępowych swoim użytkownikom, więc dokopanie się do nich jest drogą nieoficjalną. Z tego co mi wiadomo, legalność tych działań zależy od wielu spraw. Koledzy z techpolska.pl przekonali mnie, że na terenie UE ten proces jest w pełni legalny. Wydaje mi się jednak, że zabawa z rootowaniem może mieć wpływ na kwestie gwarancyjne w niektórych przypadkach (sami wiecie, że producenci lubią robić problemy podczas napraw w okresie gwarancyjnym, zwłaszcza, jeśli stwierdzą, że nasze zbyt wnikliwe wkraczanie w zakamarki systemu mogło coś zepsuć. Czy może? Teoretycznie tak. Procedurę trzeba wykonać w odpowiedni sposób. Ślad rootwania jest zatem powodem, który niezależnie od jego wpływu na faktyczny problem ze sprzętem, może być powodem odmowy bezpłatnej naprawy.

Zebrałem wady i zalety „rootowania” smartfona, byście mogli sami ocenić, czy warto uwalniać swój telefon. Jest to często drogi zakup, więc działania trzeba rozważyć. Są za i przeciw po obu stronach. Choć jednych może być więcej od drugich to bilans potencjalnych zysków i strat u każdego może być zupełnie inny. W każdym razie, uwolniony smartfon odczuwamy pełniej jako nasz osobisty. Mamy nad nim większą kontrolę.

Za korzyści rootowania uznałem:

  • szansę przyspieszenia pracy systemu operacyjnego
  • możliwość usunięcia niechcianych aplikacji, których z poziomu telefonu nie da się wykonać (zajmują zasoby) – skuteczniejsza walka z tzw. bloatwarem
  • instalację aplikacji wymagających większych uprawnień niż z poziomu oficjalnego Androida
  • flashowanie i wgrywanie customowych ROMów i Kernela
  • możliwość lepszego zadbania o pracę baterii (odciążenie zbędnymi procesami)
  • wykonanie pełnego backupu całości
  • wgrywanie najnowszych wydań Androida, nawet jeśli oficjalnie nie są one na nasz model dostępne (nie trzeba czekać oficjalny system danego producenta, który zwykle dosyć długo testuje go ze swoimi nakładkami)
  • ogólną optymalizację systemu pod indywidualne potrzeby

Za zagrożenia rootowania uznałem:

  • „zbrickowanie” smartfona/tabletu (zniszczenie go od wewnątrz przez nieprawidłowe wykonanie procedury uwalniania)
  • problemy w kwestiach gwarancyjnych (przygotujmy się na walkę w producentem, który też ma prawo kwestionować nasze poczynania)
  • ryzyko nieprzewidywalnej pracy sprzętu, który nie został przewidziany na pewne działania
  • problemy z aktualizacjami systemu od naszego dostawcy (producenta)
  • możliwość zagrożenia systemu dodatkowymi atakami (jeśli nie zadbamy o patche ochronne – o to zwykle dba producent sprzętu przez kilka lat od premiery modelu)
  • stratę danych jeśli nie zrobiliśmy odpowiedniego backupu danych (efekt naszego błędu)
  • ryzyko związane z nadmiernym podkręcaniem procesora (efekt naszego błędu)

Czy „root” pomoże Huawei?

Ostatnio zainteresowaniem cieszy się temat braku usług Google w najnowszych modelach smartfonów od Huawei. Stany Zjednoczone dały chińskiej marce bana na dostęp do sklepiku Google i ważnych serwisów giganta, a co za tym idzie, szans na normalne konkurowanie o zachodniego klienta. Nie chcę teraz rozważać, co było faktycznym powodem blokady, czy rzekome szpiegowanie na terenie Ameryki, czy może pretekst do spowolnienia rozwoju prężnie rozwijającej się marki z Azji. Traci tu głównie klient. Możemy kupić telefon Huawei (często bardzo dobry i w lepszej cenie), ale nie zobaczymy na jego pokładzie oficjalnych aplikacji Google oraz integracji serwisów z nimi powiązanych. Większość z nas korzysta na co dzień z wielu tych programów (mimo, że zapewne nas śledzą). Czy smartfonom Huawei pomoże rootowanie? Czy dzięki temu będziemy w stanie normalnie korzystać z usług Google na chińskim telefonie Huawei? Zaczerpnąłem opinii od techpolska.pl, który w tym temacie ma więcej wiadomości:

Huawei już w 2018 roku zaprzestało udostępniania kodów do odblokowania bootloaderów, czym w zasadzie zabili możliwość klasycznego rootowania swoich smartfonów. Zablokowali przy tym Magiska nawet na urządzeniach, które zostały zrootowane już wcześniej. Jednak jak pokazuje przykład Mate 30, użytkownicy zawsze znajdą jakiś sposób, żeby te ograniczenia obejść. Przez jakiś czas można było na tym urządzeniu uzyskać dostęp do aplikacji Google… przekazując prawa do zdalnego administrowania swoim smartfonem podejrzanej chińskiej aplikacji LZ Play. Obecnie strona, na której można było ją pobrać już nie działa, ale sama aplikacja rzekomo wciąż tak. Nie jest to jednak root jako taki, ponieważ uzyskujemy w ten sposób tylko dostęp do sklepu Google Play i to by było na tyle.

Żeby było ciekawiej, tak zainstalowane usługi Google nie wyrzucają powiadomienia, że smartfon nie jest przez Google certyfikowany. Sugerowałoby to, że mimo zakazu współpracy z Huawei Mate 30 znalazło się na „białej liście” Google. Jednak mimo wszystko cała ta sytuacja nie daje dużych nadziei na przyszłość. Nawet jeśli będzie się w jakiś sposób dało na kolejnych smartfonach Huawei odblokować usługi Google, to jedynie poprzez jakieś podejrzane exploity, które zostaną każdorazowo szybko załatane. Dopóki Huawei nie umożliwi znowu odblokowywania bootloaderów, rootowanie i ich smartfony nie będą niestety szły ze sobą w parze.

Według mnie cała nadzieja w dogadaniu się administracji Trumpa z chińskimi władzami. Obecnie ban jest przesuwany, ale Huawei jest gotowe w każdej chwili przywrócić dostęp do usług Google. Przekazano, że to kwestia szybkiej aktualizacji, która w każdej chwili czeka na natychmiastowe działanie. Na razie kupujemy kota w worku. Ciekawostką jest, że Chińczycy wcale nie muszą stać tu na straconej pozycji. Opracowują własne systemy operacyjne, a ekonomia skali może spowodować, że szybko dostosują się do nowych wymogów na własny sposób. Ostatni przykład? Reuters donosi, że Xiaomi, Huawei, Oppo i Vivo planują stworzyć własną platformę zwaną Global Developer Service Alliance (GDSA), będącą konkurencją dla Google Play Store. Ułatwią developerom tworzenie aplikacji na setki milionów urządzeń.