Kilka dni temu przeprowadziłem krótką rozmowę z właścicielem hybrydowego zegarka Alpina AlpinerX na temat jego możliwości. Zbieg okoliczności sprawił, że producent przedstawił właśnie najnowszą generację tego wyrobu. Nowy wariant AlpinerX Alive ma kontynuować design i podejście poprzednika związane z małym ekranikiem AMOLED. W środku znajdzie się moduł GPS, czytnik tętna oraz czujniki aktywności. Będzie więcej funkcji, ale trzeba będzie częściej ładować akumulator. Generalnie jest postęp i głębsza integracja ze smart funkcjami.

Alpina AlpinerX Alive

Alpina AlpinerX Alive z GPS i tętnem

Pierwszy AlpinerX korzystał z Connected GPS, czyli zapisu trasy przez lokalizator w smartfonie. Urządzenie było skierowane do podróżników stawiających na styl. Alive jest bogatszy w odczyty, więc jego możliwości zainteresują szersze grono odbiorców. Z tyłu koperty zegarek otrzymał optyczny czujnik tętna, więc teraz analizowanie aktywności jest konkretniejsze. Niestety wymagało to zastosowanie akumulatorka i rezygnację z normalnej baterii. Trzeba będzie raz na tydzień pamiętać o ładowaniu urządzenia. Myślę, że nie będzie to wada. 7 dni to długi czas pracy. Oczywiście przy ogólnym ładowaniu, bo GPS na pewno mocno skróci ten czas.

Pomiarami pracy serca zajmie się Philips. Alpina zastosowała technologie, które holenderski producent zastosował wcześniej we własnym Health Watchu z 2016 roku. Nowy X Alive będzie nie tylko śledził tętno w trakcie aktywności, ale też monitorował sen, posiadał przypomnienia oddechowe i tryb coachingu fitness. Ma to być tracker w eleganckim, analogowym wydaniu. Nie pierwszy na rynku, ale zawsze o jeden stylowy (szwajcarski!) więcej.

zegarek Alpina AlpinerX Alive

AlpinerX Alive – kolorowy AMOLED

Wcześniejsze odmiany posiadały mały wyświetlacz u dołu wskazówkowego cyferblatu. Najnowsza generacja Alpinera również posiada ten charakterystyczny moduł, ale tym razem w kolorowym, dotykowym AMOLED. Nie psuje to ogólnego odbioru tradycyjnej tarczy, a zwiększa możliwości przekazu zbieranych danych lub wiadomości ze sparowanego smartfona (iOS/Android). Będzie tu widoczny też cyfrowo czas, znajdziemy też datę, timer, czy wskaźnik energii. Na tym panelu ocenimy tętno, kroki, przypomnienia, alarmy i notyfikacje. W opisie widać zapis o „hydrometrze”, ale nie sprecyzowano dokładnie jak działa. Wiadomo jednak, że zegarek będzie przypominał o nawodnieniu organizmu.

Aplikacja mobilna przeszła zmiany. Jest bogatsza w funkcje. Głównie te, które już wymieniłem. Ma więcej przekazu, łącznie z wirtualnym trenerem na podstawie docierających danych. Jest nawet precyzyjniejszy przekaz na temat cyklów snu, dzięki czemu ustawimy smart alarm. Wybudzi nas w najlepszym możliwym momencie przed wybraną w budziku godziną.

AlpinerX Alive jest sportowy

Jak już wyżej podkreśliłem, AlpinerX Alive jest bogatszy w czujniki, a to umożliwia zwiększenie potencjału wirtualnego trenera. Szwajcarski producent obiecuje zapis wielu standardowych dla sportowych zegarków pomiarów. Model otrzymał monitorowanie kilku popularnych dyscyplin plus parę tych rzadziej spotykanych. Jest bieg, pływanie, joga, jazda rowerem, czy spacer, ale też Nordic walking oraz bieżnia stacjonarna. Istotnym wsparciem ma tu być VO2 Max, co oznacza śledzenie pułapów tlenowych.

Wypada jeszcze napisać coś o estetyce zegarka. Jest klasyczna i elegancka. Nie zabraknie konfiguratora, by spersonalizować Alpinę po swojemu. Dobierzemy kolorystykę wskazówek, pól, czy paska. Jest sporo możliwości – ok. 1500 zestawień. Wykończenia zewnętrzne są tylko dwa. Koperta ma 45 mm. Najtańszy wariant ma kosztować 1030$, natomiast ten w polerowanej stali nierdzewnej – 1340$. Na stronie uruchomiono crowdfundingową zbiórkę, więc przez kilka tygodni będzie możliwe zamówienie modelu sporo taniej.

źródło: alpinerx-alive.com