Firma TomTom już od dawna nie jest tylko twórcą nawigacji. Stale rozszerza swoją ofertę. Tym razem zaprezentowano własną kamerkę akcji, a w jej środku postarano się wykorzystać „know-how” producenta. Jaki? Przecież nie budowali kamerek. Oczywiście ten związany ze swoją specjalizacją. W jaki sposób zintegrować GPS z nagrywaniem pokazał wcześniej Garmin. O ich modelach ViRB X oraz XE też już pisałem. Kamerki TomTom Bandit też chcą nieco zmienić obraz rejestratorów tego segmentu,bo inaczej ciężko byłoby konkurować z rywalami – zwłaszcza GoPro.

Wygląda też na to, że TomTom chce, aby nagrywanie akcji było możliwie proste. Zredefiniowano kamerki akcji od podstaw i tak powstał Bandit. Ma nie tylko łatwo rejestrować filmy, ale też je intuicyjnie edytować, dzielić się nimi, a także wykorzystywać w pełni technologie łączności. Podobnie jak Garmin ma być wykorzystywana opcja tagowania filmików o dane z sensorów oraz lokalizacji. Już dawno kręcenie ruchu przestało opierać się wyłącznie o obraz. Dzisiejsze nowoczesne formaty plików mają przekazywać więcej informacji. To sprawia, że kamerki Garmina i TomToma to bezpośredni konkurenci w bardzo świeżym segmencie.

Zacznijmy jednak od podstawowych elementów. Wewnątrz TomTom Bandit zmieszczono 16-megapikselowy sensor pozwalający na nagrywanie w jakościach 1080p lub nawet 4K. Soczewki są szerokokątne, by widzieć szerzej. Warto odnotować, że cała konstrukcja jest wodoodporna i to do głębokości 50 metrów bez użycia żadnej dodatkowej obudowy ochronnej. Powoli szczelność w elektronice staje się standardem. Optyce towarzyszą czujniki i moduły takie jak: GPS, żyroskopy, barometr, czy sensory ruchu. To sprawia, że kamerka wie co w danym momencie robimy, a przecież to kamerka akcji, więc zakładam, że użytkujemy ją nietypowo – do kręcenia dynamicznych ujęć. Najlepiej z własnej perspektywy.

Co jeszcze? Oczywiście łączność przez Bluetooth/Wi-Fi z ubieralnymi gadżetami, np. czujnikami pracy serca. Ma to łączyć video z naszymi odczuciami. Filmiki będą pokazywać wtedy co do sekundy nasze emocje, a także ich szczyt. Myślę, że to idealne połączenie z nagraniami akcji. Pod tym względem funkcje przypominają najnowsze Garminy. Stąd zaznaczyłem, że to bezpośredni rywale na rynku. Na górze kamerki znalaziono miejsce na niewielki ekranik, który przypomina nieco wyświetlacze naręcznych gadżetów z linii Cardio (sportowych zegarków). To ten panel umożliwia sterowanie ustawieniami kamerki. Jeśli chodzi o płynność obrazu, a to bardzo istotne dane, to niestety jakość 4K nie powala dobrymi parametrami. Tylko 15 klatek na sekundę to moim zdaniem bezużyteczny parametr (takie coś oferowały już GoPro Hero 3 i 3+, ale poprawiono to w modelach czwartej generacji). Dobrze wygląda już format 2.7K (rejestruje w 30 fpsach), a najlepszy efekt osiągniemy przy Full HD, tj. 60 klatek.

Jest jeszcze tryb slow-motion, czyli 120 klatek przy jakości 720p. Kamerka robi też zdjęcia. 16-megapikselowe klatki w trybie seryjnym to maks 10 zdjęć na sekundę. Fotki można też pstrykać automatycznie przez funkcje interwałowe (od co sekundy to aż do co minutę). Oczywiście jest to opcja dla efektownego time-lapse’a, gdzie można nagrać „filmy” w 4K/1080p przy 30 fpsach. To ostatnio modne funkcje, więc zdecydowałem się je uwzględnić. Teraz przejdę do łączności z mobilnymi platformami. TomTom bardzo chętnie wykorzystuje komunikację ze smartfonami, bo dziś to bardzo ważna sprawa. Zwykle nie mamy czasu na zabawę z edycjami na PC, a chcemy uploadować nagrania możliwie szybko. Dlatego i edycja jest intuicyjna i wprost z mobilnego ekranu smartfona. Z apki TomToma można szybko poprawić, pociąć i wrzucić do sieci gotowe pliki. Materiały mają być przetwarzane na serwerach zanim trafią z kamerki do telefonu.

Najciekawiej wygląda opcja potrząsania telefonem, by automatycznie skompilować filmik na nasze natychmiastowe potrzeby. Trochę w ciemno powiązane zostaną fragmenty nagrań, ale możemy je potem jeszcze szybko poukładać we własny sposób. Można oczywiście wkomponować też jakąś muzyczkę. Niestety aplikacja jest dostępna na razie tylko na iOS. Na szczęście Android w drodze. To dosyć istotne dla sprzedaży modelu i to nie tylko dlatego, że ekran smartfonu jest też tzw. viewfinderem, czyli elementem podglądu materiałów. Do kamerki można też podłączyć dodatkowy bank energii na ok. 3 godziny dodatkowej pracy. O pamięci nie będę nic pisał, bo wystarczy tylko, że wspomnę o opcjonalnym slocie na karty SD. Pojemność jest ograniczona wielkościami samych kart.

Nie zabraknie też wsparcia w postaci montażu i kompatybilnych uchwytów do instalacji kamerki. To w przypadku kamerek akcji raczej standard i konieczność, ale trzeba o tym wspomnieć. Warte odnotowania są też opcjonalne pilociki do zdalnej obsługi. W kształcie TomTom Bandit przypomina niewielki cylinder i tutaj przypomina mi formę kamerki akcji od Sony, czy Panasonica. Cena? 429 euro. Ma być dostępna od maja, a jeszcze w czerwcu pojawić się mają jakieś bogatsze i oczywiście droższe zestawy.

źródło: TomTom