Wyobraźcie sobie, że jesteście na tzw. zadupiu, a potrzebujecie skorzystać z Internetu. Wszędzie cisza i zero zasięgu. Są czasem takie momenty, że kontakt jest ograniczony. I co w wtedy? W takich sytuacjach najlepsze są telefony satelitarne. Taki sprzęt jest przeważnie użytkowany w skrajnych sytuacjach: gdzieś na wyprawie, badaniach w trudno dostępnym miejscach itd. Dzisiaj przydatne staje się bardziej połączenie z Internetem, a króluje „darmowy” dostęp do sieci. Każdy lokal chwali się oznaczeniami przyciągającymi do bezpłatnego Wi-Fi. U nas w kraju są nawet kart sim z darmowym 3G dla każdego obywatela. Ja już dawno z tego nie korzystam (dzięki captcha), ale ze dwa lata temu bardzo mi się to przydało.

Wielu już próbowało zaoferować prawdziwie darmowy Internet. Lobby operatorów jest jednak zbyt silne. Lantern już samą budową pokazuje w kogo celuje. Jest już takie pojęcie jak Outernet. Polega na budowaniu sieci Wi-Fi w sposób społecznościowy, a każdy router staje się punktem dostępu. Obecnie można do tego zaliczyć też kawiarenki, puby itp. Lantern przynależy do dostępu drogą outernetową.

Na Indiegogo pojawiła się iskierka nadziei, że Internet będzie darmowy. Choć faktyczne możliwości będą raczej śmieszne, to w naprawdę skrajnym momencie mogą być rodzajem niezbędnej pomocy. To pierwszy na świecie całkowicie darmowy dostęp do Internetu, a jeśli kampania się powiedzie, to być może i pozostanie taki na zawsze dla każdego wspierającego akcje. Wszędzie tam gdzie widzimy hasła „darmowy”, czy „bezpłatny”, zaczyna zastanawiać nas, czy nie ma tutaj jakiegoś haczyka. Jest jeden: ograniczenie darmowego przesyłu do 2 MB na dzień… Jeśli kampania się powiedzie to nawet (NAWET!) do 10 MB. EDIT: Na Indiegogo już prawie osiągnięto próg (500 000$), żeby te dziesięć megabajtów stało się faktem. Docelowo rozważany jest limit 100 MB, ale to wymaga czasu.

Przy dzisiejszych gigabajtach, większość z nas potraktuje to jako żart. Wyobraźmy sobie jednak, że zgubiliśmy się w górach, a jesteśmy do tego przemarznięci i nie ma żadnego kontaktu ze światem. Owe 10 MB, może się autentycznie przydać. Ja kiedyś dawałem sobie radę ze 100 MB miesięcznie! Warto mieć wtedy na smartfonie Operę Mini, przeglądarkę o najlepszej kompresji danych. Autorzy zaznaczają nawet, że taki samowystarczalny punkt dostępu nie zablokuje cenzury w miejscach, gdzie Internet jest stale kontrolowany. Nie chodzi tutaj wcale tylko o Koreę Północną.

Lantern zapewnia, że jest w stanie dać dostęp do netu każdemu – w dowolnym miejscu na Ziemi. Moduł ten bazuje na satelitarnym połączeniu, stąd darmowe pakiety są tak małe. Te 10-100 mega ma sprawić, że dostęp do informacji będzie równy dla każdego (choćby w minimalnym stopniu). Gadżet to hotspot z Wi-Fi, czerpiący energię z paneli solarnych na około obudowy (BTW: to też podręczna ładowarka i bank energii). Dzięki temu nie będzie też problemu z dostępem do energii. Producent pomysłu porywa się na bardzo trudny projekt, ale cieszy fakt ambitnego podejścia. Wiecie, że ponad 4 miliardy ludzi nie ma dostępu do sieci? To 65% populacji naszej planety.

Kibicuję bardzo temu projektowi i choć jest daleki od ideału, to może pokazać, że pokrycie całego globu zasięgiem do Internetu będzie możliwe. Project Loon jest konkurencyjną koncepcją od Google, ale w postaci podniebnych balonów. Dla obu celem jest walka z wykluczeniem z sieci na bardzo szerokich obszarach świata. Lantern na Indiegogo to wydatek 99 dolarów. Całkiem niezła cena jak na darmowy Internet! Jak myślicie? Uda się? Wydaje mi się też, że dane można jedynie pobierać (wysyłanie jest chyba niemożliwe). EDIT: Sprawdziłem pokrycie sieci – nie jest jeszcze całkowite, ale w razie rozwoju ma się zwiększać.


źródło: Indiegogo