Czytnik linii papilarnych to jedna z najciekawszych funkcji nowego iPhone’a 5S, o której mówiło się już od kilku miesięcy. Chodziły plotki na temat takiego gadżetu w nowym flagowcu Apple, tymczasem Fujitsu już wprowadziło takie rozwiązanie w modelu F-07E. Mimo wszystko, rozwiązanie amerykańskiego giganta to dużo wyższa technologia i integracja z wieloma funkcjami ekosystemu Apple. Touch ID, bo tak nazwano nowy czytnik odcisków palca, to cecha wyróżniająca nowy model iPhone’a. Fragment telefonu, który zmieni wizualnie przycisk „home”, nie zmieniający się od początku historii telefonu Apple.

Choć sam smartfon nie zmienił się zbytnio (wciąż to piąta generacja), to nowy czytnik w przycisku od razu zdradzi, że mamy do czynienia z iPhonem 5S. Zanim Apple potwierdziło oficjalnie, że wykorzysta taki gadżet w najnowszym telefonie, w Internecie trwały już dyskusje nad konsekwencją użycia tego elementu. Po pierwsze, po aferach dotyczących inwigilowania obywateli, która przetoczyła się niedawno przez świat, niektórzy użytkownicy zaczęli martwić się o gromadzenie naszych odcisków palców i pełnym dostępie do naszej prywatności. Na szczęście, Apple na konferencji „iPhone event” przekazało, że dane te nie będą przetrzymywane na ich serwerach (jak w przypadku Wiadomości, czy FaceTime). Być może uspokojono tą informacją część klientów.

Na prezentacji, Phil Schiller powiedział, że: „czytnik linii papilarnych wprowadzono na zupełnie nowy poziom„. Już sama konstrukcja tego elementu świadczy o wysokich technologiach użytych do jego budowy. Przyznam, że nowy „home button” wygląda atrakcyjnie. Sensor ma grubość 170 mikronów, gęstość na poziomie 500 ppi, potrafi zeskanować warstwy naskórka i odczytuje palec w dowolnym ułożeniu (tzn. ma możliwość skanowania w 360 stopniach – nie musimy się martwić o „celowanie”). Cały guzik składa się również z części przyciskowej, pierścienia z nierdzewnej stali (ten element posłuży do wykrycia palca na przycisku, więc nie będziemy go musieli nawet fizycznie przyciskać!) oraz szafirowego pokrycia przycinanego laserowo (będzie on częścią optyczną w skanerze).

Dlaczego Apple zdecydowało się na taki krok? Poza funkcjami marketingowymi oraz ułatwieniom dostępu do ekranu głównego, chodzi przede wszystkim o bezpieczeństwo naszych danych. Okazuje się, że badania wykazały, że passcode (czyli hasło zabezpieczające dostęp do zawartości iPhone’a) nie jest zbyt lubianą częścią korzystania ze smartfona. Na konferencji poinformowano, że ten najpopularniejszy obecnie system zabezpieczeń jest dla użytkowników zbyt irytujący, stąd duża część z nas w ogóle go nie aktywuje (a powinna!). Touch ID ma to zmienić i ułatwić oraz przyspieszyć dostęp do telefonu. Przy okazji, technologia zostanie wykorzystana także przy dostępie do iTunes, iBooks oraz AppStore, co pozwoli na autoryzacje zakupów po odczycie odcisku.

Jak nie trudno się domyślić, będzie to dostępne tylko w najnowszym smartfonie Apple, być może także w kolejnym iPadzie 5 i iPadzie mini 2 (w budżetowym iPhone 5C go nie ma z wiadomych względów). Jak już wspomniałem, informacje zebrane w procesie skanu odcisku, nie są przechowywane na żadnym serwerze, ani w chmurze iCloud, a zaszyfrowane wewnątrz nowego chipu A7. Apple nie sprecyzowało także kwestię wspólnego użycia jednego urządzenia w rękach większej liczby osób – Touch ID będzie technologią odczytującą wiele palców. Możemy zatem dać dostęp do urządzenia zaufanym osobom (będą musieli złożyć wcześniej swój skan). Ciekawe jak przyjmie się ta technologia i czy nie będzie kłopotów z jej użyciem oraz wykorzystywania czytnika do skradania odcisków.

źródło: Apple.com