W marcu Philips zaprezentował ciekawy model gadżetu dla inteligentnego oświetlenia domu, ale nie miałem okazji jeszcze o nim napisać. Choć nie jest to urządzenie o jakich piszę przeważnie na blogu, to łączy się ono z żarówkami kontrolowanymi z poziomu smartfona, więc warto wzbogacić o niego dział dla mieszkania. Philips Tap to panel współpracujący z żarówkami Hue, ale nie w taki sposób, do jakiego przyzwyczaiły nas bezprzewodowe systemy sterowane z aplikacji mobilnych. Tap będzie bardziej panelem do ręcznej i bezpośredniej obsługi, niż wydawaniem poleceń z poziomu smartfona.

Jesteśmy przyzwyczajeni, że oświetlenie możemy włączyć/wyłączyć pstrykając odpowiedni przełącznik na ścianie. Philips doszedł do wniosku, że nowoczesną obsługę domowego światła warto wesprzeć czymś bardziej tradycyjnym, ale nie staroświeckim. Panel Philips Tap to nie jakiś tam włącznik, a ciekawy gadżet wykorzystujący energię kinetyczną z guziczków. W środku nie ma w ogóle baterii. W związku z tym można go przyczepić niemal w dowolnym miejscu i potraktować jak ścienny przycisk. Jest ich na obudowie kilka i można je zaprogramować. Trybów dla Hue jest całe mnóstwo, więc kilka wariantów jest jak najbardziej w porządku.

Jeśli oglądamy sobie wygodnie film na kanapie i nie chce nam się podchodzić do tradycyjnego przełącznika, po prostu sięgamy po smartfon, który najczęściej jest blisko nas. Jednak jeśli przechadzamy się po domu i nie mamy go pod ręką, wtedy w centralnym miejscu (lub kilku jeśli sobie tego życzymy) znajdziemy Philips Tap i po prostu wciśniemy przycisk. Jest to rozwiązanie umożliwiające sterowanie poszczególnymi sztukami, jak i całymi zintegrowanymi grupami żarówek w mieszkaniu. To jak ustawimy przyciski zależy od nas samych. Czy będzie to obsługa poszczególnego piętra, tryb przyciemnienia dla części pomieszczeń, czy zwykła aktywacja lub gaszenie wszystkiego na raz.

Żeby cztery przyciski (trzy małe i jeden jako całość) odpowiednio zaprogramować, potrzebna będzie aplikacja mobilna. W domu możemy zainstalować do 25 takich paneli na jednym mostku, a łącznie mogą one kontrolować do 50 żarówek. Philips Tap wykorzystuje standard ZigBee (energooszczędny) do komunikacji, stąd możliwość wykorzystania technologii kinetycznej. Nie potrzebne są przewody, więc gadżet może zawisnąć na ścianie, ale i spokojnie leżeć gdzieś na stoliku, czy kuchennym blacie. Weszliśmy w nowoczesny świat mobilnych technologii i obsługi wszystkiego z poziomu smartfona, ale dobrze, że producenci nie zapominają o bardziej tradycyjnej formie obsługi elementów inteligentnego domu.

To też alternatywa dla wykorzystywania smartfona. W końcu nie każdemu podoba się taka forma sterowania. Holenderski producent daje szansę normalnej obsługi. Na koniec jeszcze jedna ciekawa informacja. Udostępnione zostaną API dla developerów, więc panel Tap będzie możliwy do współpracy z wieloma innymi systemami, czy urządzeniami. Przypomnę też, że Hue będzie częścią platformy HomeKit od Apple. Philips Tap mają kosztować niecałe 60 euro za sztukę.

źródło: meethue.com