Aplikacja Tinder stworzyła niszowe podejście do randkowania. Ma specyficzny sposób wyszukiwania drugiej połówki. Prosty, choć chyba trochę płytki, sposób wybierania partnera wyrobił własną niszę, a teraz developer kontynuuje oryginalnej nowinki w swoim oprogramowaniu. Do tej pory twarze z bazy przesuwało się palcami po ekranie, by potem szybko poddać je swojej ocenie. T3 (autorzy Tindera) chcą jeszcze bardziej uprościć działanie apki. Nasze emocje będą same odnajdywały pasujące nam twarze, bo wykorzystają do tego pracę naszego serca, czyli tego, czym ponoć kierujemy się przy dobieraniu partnera (przynajmniej symbolicznie).

Funkcja „Hands-free match” to działanie na podstawie czytnika pracy serca z Apple Watcha. Developer projektuje kolejne nietypowe, ale pomysłowe rozwiązanie z wykorzystaniem sensorów i ubieralnych technologii. To znów nieco kontrowersyjne podejście i to właśnie powoduje, że Tinder znów zacznie przyciągać media. Tinder w nowej wersji na inteligentne zegarki ma zniwelować kontakt z ekranem do minimum. Obrazki będą się pojawiać jedno po drugim (tak jak do tej pory), ale akceptacja/odrzucenie ma wynikać z rytmu pracy serca. Przyspieszone bicie serducha będzie oczywiście interpretowane jako rodzaj zainteresowania (przynajmniej wyglądem). Chyba więcej szumu nić pożytku, ale promocja programu będzie.

Wydaje się, że metoda jest raczej mało skuteczna, ale autorzy twierdzą, że ocena „sercem” nie oddaje tego co zmysł wzroku. „Sometimes the heart sees what is invisible to the eye”. Najbardziej skorzystają na tym faceci – wzrokowcy. Problemem będzie otwieranie aplikacji po większym wysiłku. Nie będzie chyba działała prawidłowo. Niezbędny byłoby przejście mini medytacji przed korzystaniem z nowego Tindera.

źródło: Tinder via ubergizmo.com