Garmin – spece głównie od urządzeń opartych o GPS – przygotowali nowy model sportowego zegarka z serii Forerunner, który w końcu posiada w sobie czujnik pracy serca. Producent już od dawna oferuje sportowe modele urządzeń naręcznych i wcale nie jest na rynku nowym graczem, ale dosyć długo zajęło mu wprowadzenie do swojej linii ubieranych gadżetów wariantu z analizą pracy serca. Obecnie staje się ona powoli pewnym standardem w sportowych projektach na nadgarstek, więc krok Garmina jest całkiem logiczny i bardzo ważny. Najnowszy model nazwano Forerunner 225.

Dla przykładu podam kilku rywali, którzy już od zeszłego roku mają w swojej ofercie sprzęt z takimi funkcjami. Bezpośredni konkurent, czyli firma TomTom, wprowadziła takie sensory już w 2014 roku w urządzeniach Cardio. Garmin skorzystał z technologii Mio, którą z kolei ta firma wykorzystuje w swoich sportowych modelach. Czujniki pracy serca na nadgarstku pozwalają rezygnować z opcji na klatkę piersiową, więc jest dużo wygodniej. Podobno są już bliskie jakości tych drugich. Ja jestem zdania, że nadal te odczytujące rytm bliżej serca są nieco lepsze, ale trzeba przyznać, że różnica między nimi jest już niewielka.

 Wizualnie model nie różni się chyba specjalnie od Forerunnera 220. 225 ma dodany tylko (albo aż!) moduł badający serce. Co takiego da sportowcom ten element? Aktywni będą mogli trenować z analizą pułapów podczas treningu, czyli obserwacji częstotliwości bicia serca, tj. i rozprowadzania tlenu po organizmie. Dostosowując ćwiczenia lub bieg pod indywidualną pracę serca będzie dokładniejszy, ale i dużo lepszy dla ciała. Do tej pory użytkownicy Garminów musieli korzystać z modeli czujników na klatkę piersiową. Dodam tutaj od razu, że Mio uważa, że ich optyczne czujniki są nawet dokładniejsze niż te na klatkę. Z tego co pamiętam, dosyć niedawno temu, Mio przekonywało, że mają dużo lepsze rozwiązanie niż Fitbit, czy nawet Apple Watch i jego technologia rytmu serca.

To już kwestia zbadania dokładności tych technologii. Wszystkie one są zbliżone, ale faktycznie są między nimi pewne różnice. Warto nadmienić, że Garmin w swoim urządzeniu łączy też możliwości modułu GPS. Oba podzespoły są bardzo przydatne w trakcie aktywności. Spoglądanie na rytm serca pozwala dostosować intensywność treningu i rozprowadzać tlen po organizmie w najlepszy, optymalny wręcz sposób. Niektórzy potrafią tego dokonywać sami, ale większości z nas przyda się ekranik z podglądem. To funkcje najlepsze zwłaszcza dla długodystansowców. Oczywiście wszystkie odczyty będą pokazywany w sposób wizualny i łatwy do ogarnięcia, by informacje przekładać na odpowiednie zachowanie.

Ekranik nie jest specjalnie wielki – ma 1 cal i 180 x 180 pikseli, ale jest wystarczający do sesji treningowych. Dla każdego rodzaju treningu można dostosować wskaźniki pracy serca (różne dyscypliny lub aktywność wymaga różnej intensywności), a ważne są też dane naszego profilu, czyli wieku i parametrów organizmu. Naturalnie, w środku zegarka są także pozostałe sensory pozwalające na analizę tempa, dystansu, czy spalanych kalorii. Forerunner jest wodoszczelny do 5 atmosfer (50 metrów zanurzenia), a na włączonym GPS podziała przez 7-10 godzin. Ma pojawić się w czerwcu i kosztować ok. 300 dolców.

źródło: Garmin