Jeszcze w 2013 roku pisałem, że producenci klasycznych zegarków muszą zareagować na nowy segment, mogący podebrać im klientów – dział smart watchy. Praktycznie wszyscy oni, ze szwajcarskimi liderami na czele, bagatelizowali sprawę. Dlaczego? Pewnie dlatego, że pierwsze generacje inteligentnych zegarków były raczej geekowymi gadżetami. Dopiero potem (głównie w 2014 roku) producenci zaczęli zauważać, że klienci pożądają ubieralnej technologii wyglądającej jak tradycyjny czasomierz na nadgarstek. Wcale się nie dziwię. Chcemy najnowsze technologie, ale i elegancję, którą prezentują się analogowe modele od dziesięcioleci. Gdy giganci elektroniki wprowadzili systemy pozwalające na wgranie tarczy imitującej rzeczywisty cyferblat, zastosowali drogie materiały i pozwolili na dobór własnego paska, jasne stało się, że obecni (jeszcze) przodownicy w produkcji drogich zegarków muszą mieć się na baczności.

Chyba się w końcu ocknęli, bo zauważalny jest wpływ nowego podejścia na zainteresowanie konserwatywnej klienteli. Wszystko z wyżej wymienionych powodów – zacieraniu się granicy między smart watchem a „zwykłym” zegarkiem. Nie ma on analogowych mechanizmów, ale samo wykończenie, cyfrowa tarcza i nowe możliwości, robią swoje. Przypomnę w tym momencie jeszcze sytuację z walką z pirackimi tarczami na smart watche – to kolejny dowód na to, że klasycy boją się o swój byt i pozycję. Pojawiają się też od czasu do czasu hybrydy łączące cechy dawnych zegarków i nowych wariantów. Aby w jakiś sposób przeciwdziałać trendom, powstała platforma MotionX – kierowana właśnie do znanych producentów. Mają dodać do swoich zegarków cechy smart.

MotionX jest efektem joint venture między Manufacture Modules Technologies (MMT) oraz Swiss Joint Venture SARL zwanym Fullpower Technologies. O co im chodzi? Projekt zakłada, by wdrożyć plan zaszczepiania nowych technologii w analogowe, szwajcarskie konstrukcje. Na początek MotionX Horological Smartwatch Open Platform ma dodać współpracę ze smartfonowymi aplikacjami na iOS lub Androida dla odczytów czujników mogących znaleźć się pod normalnymi cyferblatami. W ten sposób zegarki zyskają nowe opcje, m.in. fitness. Ma to być pierwszy pomost między nowoczesnością a klasyką, czyli innymi słowy: walka z inteligentnymi konkurentami.

Jakie zyski? Oczywiście dodane nowe możliwości, a wciąż nawet dwuletnie działanie na baterii. MotionX ma zapewnić monitorowanie aktywności, czy wypoczynku (wraz z cyklami, smart alarmem wibracyjnym, który wybudza w bardziej naturalny sposób), czy cechami trenera fitness. Czy to wystarczy? Trudno powiedzieć, ale i tak dobrze, że coś wśród tradycjonalistów się dzieje. Jestem ciekaw czy to pierwszy krok do ewolucji (nie rewolucji) w segmencie analogowych zegarków na nadgarstek? Jako pierwsze wyroby z wbudowanymi modułami „smart” pokażą się zegarki Frederique Constant, Alpina, czy Mondaine. Mają zadebiutować w najbliższym czasie. Szczerze mówiąc, to nie wiem czy zasługują na miano smart watchy, ale chociażby z powodu ich łączności ze smartfonem, trzeba będzie takowego określenia używać.

Na ten moment swoimi funkcjami mogą konkurować z takimi urządzeniami jak Withings Active lub z jego tańszą odmianą Pop, czy rywalem o nazwie Nevo. Zapewne będą z nimi wygrywać jakością wykończenia i stylem, ale nie ceną. Czekam na kolejny krok. Pierwszy wykonano. Dla mnie to jeszcze za mało. Czy czasem w ten sposób nie zachęcą jednak do zakupu lepszego gadżetu z aplikacjami i dotykowym ekranem? Na tym rynku jest jeszcze sporo użytkowników, dla których liczy się bardziej prezencja, prestiż i marka, więc…

źródło: MotionX via slashgear.com