Bardzo lubię koncepcje polegające na wolontariacie społecznościowym. To świeży pomysł, w którym można pomagać przez aplikację. Nie jest to jeszcze popularna opcja, ale coraz więcej developerów zauważa możliwości drzemiące w dzisiejszych smartfonach. Be My Eyes to projekt dla niewidomych. Prosty program na iPhone’a (na razie), którego kamerka ma stać się zdalnymi oczami dla osób niewidzących. Wszystko dzięki rosnącej grupie chętnych osób do pomocy. Założenie jest proste: w razie potrzeby osoba niewidoma uruchamia aplikację i zgłasza konieczność pomocy. My możemy patrzeć przez jej telefon i słuchając pytań, podpowiadać.

Apka jest prosta w obsłudze, tak aby nie stwarzać żadnych przeszkód w jej użytkowaniu. O ile pewne rzeczy niedowidzące osoby mogą wykonywać i wykonują (przecież poruszają się nawet po mieście), to są takie sytuacje, którym nie są w stanie podołać. Niech przykładem będzie sprawdzenie ważności produktu. Program działa anonimowo i losowo, choć można nawiązać kontakt z wolontariuszem na dłużej. Be My Eyes to organizacja non-profit i opiera się na bazie osób chętnych do pomocy. Im ich więcej, tym większa szansa, że w konkretnym momencie dnia znajdzie się ktoś mogący widzieć z perspektywy potrzebującego.

To jakby użyczanie swojego wzroku oraz czasu przez połączenie video. Nie ma w niej żadnych ograniczeń, poza tym, by obie strony się rozumiały. Aplikacja jest dostępna także w polskim sklepiku, więc można rejestrować się w serwisie i stać się jego częścią. Możemy być pomocnikami na chwilkę, ale także przewodnikiem po mieście – zdecydowanie ułatwiając poruszanie się po nowych okolicach. Piękno tego rozwiązania jest takie, że nie musimy liczyć na pomoc jedynie lokalnie, bo program jest globalny – pomagać można nawet z drugiego końca świata. Nic nie stoi na przeszkodzie, by odbywało się to nawet w gronie rodzinnym. Warunkiem jest dobre połączenie internetowe.

Przewagą rozwiązania nad Skypem (i podobnych video komunikatorów) jest to, że osoby niewidome nie muszą liczyć jedynie na przyjaciół i ciągle ich męczyć, a polegać na nieznajomych, chętnych do poświęcenia swojego czasu. Połączenia odbierają zawsze osoby zdecydowane na pomoc, więc nie będzie tutaj poczucia narzucania się. Wolontariusze za pomoc otrzymują punkty, co może wyzwolić w nich dodatkowe chęci (co mnie akurat nie przekonuje – albo chcesz faktycznie pomagać albo nie rób tego na siłę).

źródło: bemyeyes.org