Obserwuję rynek inteligentnych gadżetów od kilku lat i pamiętam, że pierwszym z nich była żarówka. To w niej udało się zainstalować bezprzewodowy moduł i sparować go ze smartfonem w celu jej obsługi, ale i programowania. Jedną z funkcji dla takiego oświetlenia była opcja odstraszania złodzieja przez aktywację w konkretnych godzinach, czyli świecenie w momencie kiedy nie ma nas w domu. To całkiem praktyczny dodatek. Pozwala na imitowanie obecności w mieszkaniu i oszukanie napastników. W teorii miało to chronić nasz dom. Nie jest to system idealny, ale spełniający swoją rolę w pewien sposób. Zwykle to tylko jedna z wielu opcji w inteligentnych żarówkach.

BeON to kolejna propozycja, ale skupiająca się właśnie na ochronie naszego dobytku. W segmencie bezpieczeństwa można ją uznać za najinteligentniejszą z żarówek. Konkurencję pod tym względem miażdży. Dlaczego? Bo to oświetlenie potrafiące bardzo wiele w ramach pilnowania wnętrza. Projekt ten to w praktyce zwykłe oświetlenie. Żarówki montujemy tak jak zwykle. Ze światła korzystamy tak samo jak zwykle. Cała magia pojawia się po naszym wyjściu z domu. Czy to na wieczorną imprezę/imieniny, czy dłuższe wakacje. BeON uczy się naszego przebywania w mieszkaniu i stosuje aktywację i deaktywację oświetlenia dla poszczególnych pokojów tak jakbyśmy normalnie spędzali w nich czas.

W ten sposób światło pali się niemal identycznie jak podczas normalnego wieczora. To z pewnością przekona włamywaczy, bo widać aktywne zmiany. Ciekawie prezentuje się też funkcja detekcji dźwięku, a konkretnie dzwonka do drzwi. Złodzieje sprawdzają w ten sposób obecność w domu, a w przypadku korzystania z żarówek BeON, światła zadziałają na sygnał dzwonka do drzwi i w dodatku rozpalą się w naturalny sposób, czyli po pewnym czasie i to stopniowo, tak jakby kilka osób budziło się i schodziło do drzwi. To powinno całkowicie zniechęcić złodzieja przed próbą wtargnięcia na czyjś teren. Żarówki mają nawet swoje bateryjki na wypadek, gdyby dom został odcięty od prądu.

Tryb z dodatkowym akumulatorkiem będzie fantastycznym rozwiązaniem, gdy jesteśmy w domu, a znika prąd. Nie szukamy wtedy latarki albo świeczek, a nasz smartfon, którym aktywujemy światło w sposób zdalny. Oczywiście na pewien czas, ale każde oświetlenie jest dobre, gdy w domu ciemno. Nie trzeba wszystkich sztuk palić na raz, a każdą stopniowo. System działa najlepiej, gdy dom posiada ich kilka. Najlepiej w różnych miejscach/pokojach lub/i piętrach. Wtedy symulacja jest najpełniejsza. Żarówki te to oczywiście technologia LED, a łączność to Bluetooth 4.0. Najpewniej apki zostaną przygotowane dla iOS lub Androida skąd obsłużymy żarówki jak w innych bezprzewodowych konkurentach.

Jest jeszcze jeden trick, który zastosowano w BeON. Potrafią one wykryć dym lub tlenek węgla, a raczej dźwięk alarmu z systemów ochrony i podobnie jak reakcja na dzwonek do drzwi, odpalić wszystkie żarówki i oświetlić dom, by łatwiej było opuścić mieszkanie – w sensie, że bezpieczniej. Powiedzmy, że to nie zaszkodzi, a może tylko pomóc, więc nie oceniajmy tego jak funkcja na siłę. Producent będzie oferował swoje żarówki w zestawach, bo tylko wtedy mają sens. Najmniejszy komplet to trzy sztuki, ale można też kupić sześcio- i dziewięciopaki. Za ten pierwszy mamy zapłacić 199 dolarów, ale w ramach kampanii Kickstartera i szybkiego zamówienia w przedsprzedaży. Potem będzie drożej. Finalny model ma trafić na rynek w kwietniu 2015 roku.

źródło: Kickstarter