Huawei Ascend P6 był rekordzistą pod względem smukłości. Nie wiem czy do tej pory udało się pobić jego grubość, nadal może imponować. Następca już się na rynku pojawił, ale co ciekawe w wersji mini. To trochę zaskakujące, gdyż zwykle jest nieco inaczej. Najpierw pojawia się pełnowymiarowy flagowiec, a potem jego zmniejszony, młodszy brat. Chiński producent postanowił przełamać trochę tę konwencję i zrobić odwrotnie. Dopiero niedawno oficjalnie zobaczyliśmy główne urządzenie. Pomyślałem, że po ponad tygodniu od prezentacji warto się mu jednak lepiej przyjrzeć. Uwagi skonfrontuje z poprzednikiem.

Ascend P6 był raczej modelem, który bardziej skupił się na wyglądzie zewnętrznym i jakości materiałów, aniżeli na możliwościach i wydajności. Pamiętna wąska bryła jest nadal cechą wyróżniającą następce, ale w końcu androidowy smartfon stanie się konkurencyjny pod względem wnętrza. Nie będzie to jednak model mocarny, raczej trochę wyżej niż średnia półka. Będzie jednak lepszy jako następca, ale nie tylko pod względem podzespołów. Wreszcie producent zdecydował się wbudować moduł LTE.

Paryska prezentacja pokazała kontynuację smukłości (choć nie aż takiej jak w P6) i wzornictwa. Widać wyraźnie, że mamy do czynienia z rodziną smartfonów jednego wytwórcy. Ascend P7 to więcej szkła Gorilla Glass 3. Jest on także na tyle, gdzie „Pe szóstka” miała metaliczne pokrycie. Powiększył się ekran. Z 4.7 cala wskoczyliśmy na 5. To już pewien standard, gdzie oscylujemy wokół właśnie tej długości przekątnej w telefonie. Według Huawei, zastosowana obudowa ma wystarczyć na cały kontrakt obowiązujący z operatorem. Cokolwiek to znaczy, mam nadzieję, że wytrzyma dużo dłużej. To pewnie aluzja do niektórych iPhone’ów, których krawędzie zaczęły tracić barwę.

Wyświetlacz ma rozdzielczość 1920 x 1080 pikseli, czyli Full HD. Przy swojej wielkości otrzymujemy 441 pikseli na cal. Ta wielkość wzrosła z 720p w P6. To porządna zmiana. Smartfon będzie bardziej konkurencyjny do topowych rywali. Tutaj Huawei ma nadzieję powalczyć z jakością Xperii Z2. Ta pod względem jakości ułożyła poprzeczkę bardzo wysoko. Ascend P7 wykorzystał czterordzeniowy HiSilicon Kirin 910T 1.8GHz plus 2 GB RAM. Na dane przeznaczono 16 GB, ale z opcją rozszerzenia o karty microSD. Większy i ostrzejszy ekran to potrzeba lepszego akumulatora. Z 2000 mAh jakie znaleźliśmy w P6 przeskakujemy na 2500 mAh. Nie wiadomo jeszcze na jak długi czas to wystarczy, ale musi sobie poradzić z wydajniejszymi parametrami. Huawei proponuje jednak specjalny tryb oszczędnościowy.

Największą uwagę przykuwają kamerki. Moduły optyczne najwyraźniej tak potaniały, że zdecydowano się użyć bardzo dobrych aparacików po obu stronach. Jeszcze niedawno z przodu imponowało 5 megapikseli do tzw. „selfie”. Ascend P7 na froncie posiada 8-megapikseli! Dobrze czytacie – to tak jakby z przodu zamontować standardowy aparat wielu smartfonów, które otrzymują je z tyłu. Główny aparat to 13-megapikselowy sensor Sony BSI z f/2.0 o pięciosoczewkowej budowie. Chińczycy wymyślili sobie na własne potrzeby nowe określenie dla fotek. Nie ma już tylko „selfie”, teraz jest też „groupie”, czyli mieszczenie w tym układzie nie tylko siebie, ale i reszty znajomych.

Takim aparatem wykonamy najlepsze sweet focie na rynku. Obok są jednak też inne tryby, np. selfie panorama, HDR i wiele innych. Huawei przygotował sporo aplikacji dla aparatu. Te oczywiście dalej pracują na Androidzie. Najnowszej wersji 4.4 KitKat z własną nakładką Emotion UI 2.3. Jak zwykle są to autorskie dodatki w specjalnej skórce. Wypada jeszcze wspomnieć o modułach 4G LTE, Bluetooth 4.0, Wi-Fi 802.11n, i NFC. Wspomniałem na początku, że to nie najwyższa półka. Myślę jednak, że smartfon można śmiało plasować z kategorii premium. Huawei Ascend P7 ma być dostępny w czerwcu. W Europie został wyceniony na 449 euro.

źródło: consumer.Huawei.com