Nasz umysł ma niewykorzystywany potencjał. Podobno wykorzystujemy tylko 99% jego możliwości (co podobno jest mitem). To on rządzi naszym organizmem i czasem płata nam figle, ale najgorzej jak wchodzi w negatywne stany. Czujemy się gorzej, jesteśmy rozdrażnieni, zmęczeni i gorzej funkcjonujemy. Stany emocjonalne można podobno kontrolować, a przynajmniej je opanowywać. Na rynku jest kilka gadżetów do uspokajania myśli, a przede wszystkim stresu. Głównie chodzi o likwidowanie niepożądanych efektów, które mają wpływ na nasze zdrowie. Od kilku miesięcy zaglądam na stronę projektu Thync, gdzie zapowiadany był gadżet kompletujący aplikację mobilną do „zarządzania” samopoczuciem.

W końcu Thync zaktualizował stronę i zademonstrował ubieralny wynalazek do zmian nastroju – należy rozumować, że chodzi o utrzymywanie pozytywnego funkcjonowania mózgu (nie odwrotnie). Gadżet wygląda futurystycznie, czyli ekstra! Zakładamy go na głowę, a główny element znajduje się na skroni i kawałku czoła. Tam czujniki zbierają odpowiednie dane i współpracują z mobilną aplikacją na smartfony. Jest to rodzaj neuroprzekaźnika lub stymulatora. Z poziomu telefonu mamy dopierać ustawienia i wpływać na nasz stan emocjonalny. Oczywiście relaksując umysł, by pracował na odpowiednich „częstotliwościach”. Rewitalizacja ma być niedługa i działać!

Godzina sesji ma wystarczać (a nawet kilka minut). Nie trzeba nosić wynalazku godzinami. Być może będzie to korzystniejsze niż poranna kawa czy napój energetyczny. Ma dawać podobne efekty. Tzw. „neurosignalling” ma być bezpieczny dla zdrowia, no i efektywny. Zamiast faszerować się kofeiną w różnym wydaniu, terapia od Thync ma odświeżać nasz umysł, by lepiej pracował. Gadżet ma dwa zadania. Pierwsze to regeneracja, natomiast drugi ma za zadanie nas uspokajać. Czyli prawdopodobnie walczyć też ze stresem, który źle wpływa na efektywność kory mózgowej. Celem ogólnym jest też poprawa zdrowia. Jest jeszcze jedna różnica między tą technologią, a lampką wina, czy szklanką espresso: to długość działania efektu. Ma dać zastrzyk energii na długie godziny.

Autorzy opisują swój model urządzeniem lifestyle’owym, a nie medycznym. Na szczęście ma odpowiednie certyfikaty bezpieczeństwa działania. Generalnie ma odblokowywać nasz potencjał, czyli dłuższe działanie mózgu na efektywnym poziomie. Wszystko za sprawą odpowiednich fal i wibracji, dzięki którym umysł czuje się świeżo (jest bardziej wypoczęty). Wiadomo, że z rana myśli nam się najlepiej i ten sam efekt uzyskujemy z Thync. Sprzęt ma kosztować niecałe 300 dolarów.

źródło: Thync via ubergizmo.com