Dzisiejsze kino stara się przechodzić zmiany, a ostatnimi nowościami, które pojawiały się ostatnio na rynku, to sławetne efekty 3D oraz zwiększanie płynności obrazu, czyli 48-klatkowe rejestrowanie obrazu. Jest jeszcze niszowe 5D, czyli dodatkowe doznania w sali kinowej, a także nagrywanie kamerkami IMAX. Ostatnią z opcji jakie ostatnio testowałem były nagrania sferyczne, czyli swobodne obserwowanie filmu w bańce (potrzebne są gogle VR). Ten eksperymentalny projekt ma pewne ograniczenia, a i reżyser musi się nagłowić jak kierować widzem, by obserwował akcję. Jest jeszcze jeden, stosunkowo świeży, sposób oglądania filmów. To technika „second screen”, którą szerzej znają już gracze. Właśnie o tym chciałbym dziś nieco przybliżyć.

Jakiś czas temu trafiłem na film App z 2013 roku. Jako jeden w pierwszych postanowił dostarczyć nam nowych wrażeń, czyli obserwacji akcji przez rozszerzenie filmu o drugi ekran. Taką zabawę możemy już zobaczyć na konsolach, gdzie smartfon lub tablet uwalniają główny ekran od dodatkowych treści, przenosząc ja na podręczny wyświetlacz. Przykładem są menu ustawień w strzelankach, mapy okolic i sporo innych funkcji. Szerzej można było się tym pobawić w aplikacji iFruit dla GTA V. Kino także chce zbadać opcję współpracy filmu z aplikacją. Mobilnymi technologiami zajmuję się na co dzień, więc wypadało sprawdzić, jak takie oglądanie wyszło. Recenzję napiszę z ostrzeżeniami na temat spoilerów, więc postaram się nie zepsuć fabuły.

Zacznijmy od tego, że autorzy przygotowali aplikację dla iPhone’a lub Androida, więc niemal każdy ze smartfonem będzie mógł wziąć udział w projekcie (posiadacze Windows Phone znajdą pewnie wokół siebie znajomego z konkurencyjnym systemem). Wystarczy zainstalować apkę i włączyć film. Warto tutaj uprzedzić, że cała synchronizacja odbywa się przez rozpoznawanie dźwięku (coś jak w Shazam lub Soundcloud, gdzie szukamy tytułu dla muzyki), więc lepiej odpowiednio podgłośnić film. Zapewne jakość kopii filmu też będzie miała znaczenie. App w trakcie seansu podpowie też co należy robić dalej, a wystarczy tylko dotknąć na ekranie odpowiedni przycisk startujący współdziałanie smartfona i filmu. Cel jest oczywiście jasny: oglądamy akcję główną na większym ekranie, ale otrzymujemy co pewien czas dodatkowe materiały na telefonie.

Z pewnością dla wielu kinomaniaków będzie to zupełnie nowe podejście, więc tak czy inaczej, warto oblukać film, zwłaszcza, że jest on wyraźnie krótszy od przeciętnej realizacji, bo trwa nieco ponad godzinę. Pierwszą sprawą, którą chciałbym poruszyć, jest ta dotycząca rozpraszania naszej uwagi. Reżyser wiedział o co chodzi i postarał się tak wszystko zmontować, abyśmy nie odczuwali dyskomfortu przenoszeniem wzroku z jednego ekranu na drugi. Nie będziemy męczeni smartfonowymi wstawkami, a jest ich i tak na tyle dużo, że docenimy efekty. Rzekłbym nawet, że potencjał techniki „second screen” jest dużo większy, ale App to pierwsza forma takiego kina – nieco eksperymentalna. BTW: ciekawe, czy film był wyświetlany w kinach? Tego niestety nie wiem.

Drugi ekran, czyli smartfon lub tablet, to gadżet, który często używamy nawet przy oglądaniu telewizji. Może nie w trakcie filmów, a raczej przy słuchaniu serwisów informacyjnych, ale powoli potrafimy łączyć skupienie na kilku źródłach. Przy filmach nie jest to możliwe, ale spokojnie. W App technika drugiego wyświetlacza jest rozszerzeniem, więc nie sprawi absolutnie żadnego problemu z odbiorem akcji, ba, nawet go nieco ulepszy. W zeszłym roku film trafił do wypożyczalni VOD poza Holandię, więc w niektórych miejscach jest okazja sprawdzenia tych nowych efektów. W razie czego pozostaje szukanie w alternatywnych źródłach (postarajcie się, by były legalne, bo słabsze kopie nie gwarantują sparowania po dźwięku.

Krótko o fabule

App został wyreżyserowany przez Roberta Arthura Jansena. Fabuła nie jest skomplikowana, a film można zaliczyć do sekcji science fiction. Oczywiście smartfon jest głównym motywem całego filmu. Niemal przez cały film będzie na ekranie i jest ważną częścią całości. App można obejrzeć i bez instalacji aplikacji, ale celem autorów było pokazanie współpracy obu ekranów, więc szkoda tracić szansę. Smartfon będzie się uaktywniać momentami, zwiększając nieco doznania. Główna bohaterka zostanie wciągnięta w wir akcji, a wszystko przez zainstalowanego wirua. IRIS jest złośliwą aplikacją (asystentem a’la Siri – pewnie zbieżność nazw nieprzypadkowa, w końcu to nawet palindrom) , która przejmie kontrolę nad życiem wszystkich w okolicy. Całą fabułę łączy owa tajemnicza apka, wgrywająca się na telefony drogą bezprzewodową, tworząc istny łańcuszek kłopotów.

Second screen to też możliwość obserwacji akcji z kilku kamer.

Dopiero na koniec dowiadujemy się kto lub co stoi za wirusem. Film nie jest wymagającym kinem. To prosta akcja. Nic skomplikowanego. Nie chcę tutaj oceniać gry aktorów, bo skupiam się na czym innym. Szkoda tylko, że wszystko jest po holendersku, bo momentami łatwiej byłoby oglądać to co dzieje się na smartfonie i słuchać chociaż tego angielskiego (nie śledząc napisów tłumaczących holenderski). Najłatwiej będzie Holendrom.

Czego spodziewać się po drugim ekranie?

Jeśli chcecie poznać zjawisko całkowicie samemu, to nie czytajcie tego fragmentu (mogą być spoilery). „Second screen” pojawia się sporadycznie, raz na kilka minut. Są to różnego rodzaju elementy. A to akcja z innej kamery (np. pokazując dwa miejsca na różnych ekranach), a to nagrania z poziomu kamerki bohaterów filmu, wiadomości z prasy, czy wymiana informacji między bohaterami, imitująca komunikator tekstowy. Łącznie pojawia się sporo różnych dodatków. Uważam, że można było wpaść na kilka ciekawszych form rozszerzania akcji. Nie można było jednak całkowicie odciągnąć widza od akcji głównej.

Smartfon przy niemal każdej wstawce zawibruje, więc otrzymamy sygnał i nie przegapimy dodatkowych scen. Wszystko oczywiście odbywa się w czasie rzeczywistym i angażować widza w kierowanie wzroku między ekranami. My możemy wybierać gdzie patrzymy. Najczęściej wygląda to tak, że co chwila patrzymy na oba nagrania. Niekiedy są to tylko efekty (zwłaszcza na początku), ale później mają już większe znaczenie dla akcji. Spodziewałem się większego zaangażowania widza, tymczasem mamy praktycznie tylko wstawki. Owszem, dają pełniejsze obraz akcji, ale nie wyglądają na konieczne. Raczej forma zabawy. Ostatnia scena otrzymała nieco więcej grozy, bo pojawia się licznik (jak zresztą w wielu filmach akcji, sugerujący napięcie).

Film nagrano w luźnej formie. Sprawnie połączono tematykę z dzisiejszymi trendami wśród młodzieży. Nie ma jednak specjalnie skomplikowanej fabuły. Jestem ciekaw, czy bardziej ambitne filmy mogłyby skorzystać na współpracy dwóch ekranów. Widziałbym tutaj wyłącznie projekty w pełni wykorzystujące różne motywy, sugerujące widzowi akcję, a nie tylko pozwalające przerzucać wzrok dla samych efektów. App zakwalifikowałbym do miksu trillera i horroru z cyklu tych niestrasznych, no oczywiście jest też trochę science fiction. Jeśli dobrze pamiętam, to ogólnie nie App nie jest pierwszym filmem, który chce dostarczyć efekty w telefonie (np. japoński Ring 2), ale App robi to nieco szerzej. Nawet motyw telefonu z wirusem nie jest nowy. Nie powiem, abym był wielce zachwycony rozwiązaniami w App, ale fajnie było obejrzeć film z nieco innej perspektywy.

Czasem efekty w postaci drugiego wyświetlacza zastępują treści, które normalnie obejrzelibyśmy pewnie w innej scenie, co nieco skraca film. Są to momenty, których pewnie widz normalnie się domyśla, ale tutaj ma wyłożone jak na tacy na swoim smartfonie. Pewnie kojarzycie filmy z dzielonym ekranem, gdzie widać dwie akcje na raz? Coś w tym rodzaju. ZNÓW SPOILER: Czasem widać też bohatera korzystającego ze swojego telefonu z perspektywy frontowej kamerki, co nieco uatrakcyjnia oglądanie. KONIEC SPOILERA. Jak oceniać film? Może bardziej jako zabawę? Nie oczekujcie za wiele, to raczej bajery. Właściwie, to opcja raczej dla geeków, chcących być na bieżąco z technologiami. Moja osobista ocena nie jest specjalnie negatywna, ale jak już szaleć z drugim ekranem, to warto było wycisnąć więcej z projektu. Oglądanie filmów w takiej technice może być ciekawe (ciekawsze niż początki, które widzimy w przypadku App), ale nadal widzę więcej potencjału w grach, gdzie w tytułach przygodowych opcji rozwiązań jest jeszcze więcej – nawet takich, w których trzeba oderwać się od większego ekranu na dłużej).