Pojęcie cyber seksu jest już znane od ponad dekady, kiedy to kamerki internetowe ułatwiły komunikację. Wcześniej przez telefon, a obecnie po prostu przez sieć. Taka bezkontaktowa forma „baraszkowania” na odległość. Teraz wszystko ułatwiają jeszcze mobilne zabawki dla dorosłych, które łączą się bezprzewodowo z aplikacjami na smartfona, a co za tym idzie, także z Internetem. W zeszłym roku segmencik ten przyspieszył. Jak zwykle rynek rozwiązań dla dorosłych napędza sprzedaż i zainteresowanie pewnymi technologiami. Tutaj po prostu różnego rodzaju wibratory można kontrolować z poziomu smartfona, więc pojawia się sporo nowych możliwości.

G.vibe jest kolejną propozycją, gdzie rozwiązań jest wciąż niewiele. To nisza, ale pewnie niedługo… Sprzęcik przeznaczony dla kobiet. To nic innego jak wibrujący moduł do umieszczenia tam gdzie trzeba. Producenci przygotowali kilka trybów: prywatny (tj. osobisty), ale i z możliwości dwustronnej komunikacji przez dotykowy ekranik aplikacji. Zasada jest prosta: udostępniany jest dostęp do panelu kontrolnego na odległość, co pozwala na zdalne zabawy i przenoszenie „kontaktu” i pieszczot. Autorzy obiecują, że ich g.vibe jest też dyskretny, więc użytkować można go też publicznie i bardzo dyskretnie (to już raczej opcja dla nimfomanek).

Projekt ten to też opcja dla partnerów, którzy długo się nie widują (np. z powodu delegacji itp.) – wystarczy połączyć się na jakimś video-komunikatorze, a przy okazji wykorzystać możliwości bardziej intymniejszych przekazów w sposób zdalny. Platforma oferuje nawet wysyłanie prywatnych fotek, które za krótki moment znikają z telefonu drugiej osoby – co pewnie nawiązuje do ostatniego kryzysiku gwiazd Hollywoodu, gdzie wyciekło sporo prywatnych, nagich zdjęć. Ma to wzmacniać związki żyjące na odległość itd. Wibrator jest oczywiście wodoszczelny i to na tyle, że można się też z nim zanurzyć – zapewne sugerując kąpiele.

Na koniec kilka danych technicznych: kształt jaki jest każdy widzi 😉 – myślę, że nie muszę tutaj pisać co i jak. Przygotowano dwa niezależne motorki wibracyjne (umieszczone na obu końcach). Reagują one także na dźwięki z otoczenia (opcja g.wave z przykładem zabawy w głośnik klubie, gdzie gra muzyka – to oryginalne tłumaczenie ze strony kampanii na Indiegogo). Gadżet reaguje też na głos ze słuchawki, tj. prywatną rozmowę przez telefon. Wykorzystano nawet żyroskop w smartfonie, by kontrolować intensywność wibracji podczas przechylania telefonu. Jedno ładowanie to 3-5 godzin działania. Aha: apka na iOS lub Androida. Czekam na pierwsze informacje, w których jakiemuś producentowi przyjdzie do głowy połączenie takich zabawek z goglami do wirtualnej zabawy! Bankowo coś takiego powstanie.

źródło: Indiegogo