Smartfony wypierają tradycyjne aparaty kompaktowe. To już fakt. Trendy są dla aparatów nieubłagane. Lepsze sensory i optyka w coraz smuklejszych telefonach potrafią pstrykać bardzo dobre zdjęcia. Wszystko w naszej kieszeni – zawsze dostępne, bo smartfon nosimy przy sobie niemal cały czas. Zdjęć możemy robić tyle ile wlezie, bo nawet miejsce w pamięci urządzenia nas przestaje interesować z uwagi na dostęp do niemal nieograniczonych chmur. Fotki są od razu dostępne, można je wrzucić na portale społecznościowe wprost po wykonaniu, ale plików (zwłaszcza tych „śmieciowych” przybywa). Nie liczymy się już z jakością, bo zawsze coś z obszernej smartfonowej galerii wydobędziemy.

Kiedyś było inaczej. Zdjęcia można było ocenić dopiero po wywołaniu, więc skupiano się kadrach i ustawieniach aparatu dużo bardziej. Polaroidy zrewolucjonizowały fotografię o tyle, że otrzymywaliśmy niemal natychmiast gotowe zdjęcie. Startup Prynt, który niebawem pojawi się ze swoim projektem na Kickstarterze, chce byśmy mogli druknąć sobie w niemal ten sam sposób fotki wprost po zrobieniu ich naszym smartfonem. Zdolna do tego będzie specjalna obudowa, a raczej przystawka do naszego urządzenia. Nieco ochroni nasz smartfon, ale głównie będzie gadżetem z mini drukareczką. Wszystko w miarę mobilnej formie.

Co prawda wymieniamy się zdjęciami już dawno w formie cyfrowej, bo i szybciej i wygodniej, taniej i w ogóle. Fizyczne kopie dawno już przestały interesować użytkowników, ale najwyraźniej era fotografii na papierze zaczyna być traktowana „oldschoolowo”, więc może wracać w formie mody. To prototyp, który zresztą nie jest zbyt wydajny. Potrafi wykonać jedno zdjęcie i trwa to ok. 50 sekund. To wczesna faza projektu, ale kampanii na Kickstarterze może pomóc swoimi środkami w rozwoju. To nie pierwsza taka zabawka. Wcześniej pisałem wam o Instagram Socialmatic, a fajnym gadżetem jest też Impossible Instant Lab (z trochę innym przeznaczeniem).

Finalna wersja ma umożliwić wkłady z 10-30 listkami papieru do druku i wykonywać proces w ok. 30 sekund. Model ten nie korzysta z łączności bezprzewodowej i nie potrzebuje Wi-Fi lub Bluetooth, a wszystko odbywa się przez kontakt portu smartfona. Najważniejsze dla pstrykaczy będzie to, że obudowa dostarczy fizyczny przycisk do wywoływania migawki. Model z Kickstartera będzie kosztował ok. 100 dolarów i na razie w limitowanej wersji w kwestiach kompatybilności z modelami smartfonów, ale firma chce stworzyć obudowy zgodne z najpopularniejszymi smartfonami. Do zestawu będzie też przystosowana aplikacja mobilna na platformy iOS lub Android. Więcej dowiemy się jak sprzęcik zacznie zbiórkę w kampanii. Nie wiem czy ogólnie jest sens projektowania takich wynalazków, ale jak widać wciąż koncepcje takie mają zainteresowanie.

źródło: pryntcases.com