Jawbone UP3 to nie jedyny model, który odświeżył ofertę sportowych gadżetów tego producenta. Drugim, ale bardziej budżetowym wariantem będzie UP Move. Jeśli śledzicie rynek ubieralnych urządzeń do analizy aktywności, to Move może wam przypominać styl wynalazków Misfit. Nie tylko będzie podobny, ale i będzie z nimi bezpośrednio rywalizował. Model ten jest miniaturyzacją możliwości z wersji UP24, ale w jeszcze bardziej ubieralnej wersji. Tracker ten ma inną niż dotąd formę i oprócz założenia go na rękę (ze specjalnym paskiem), można go też przypiąć do ubrania i właśnie w taki sposób będzie częściej używany. Jest tani, a to oznacza, że skierowany bardziej do użytkowników, którzy dotąd nie mieli do czynienia z segmentem fitness, ale chce niedrogo sprawdzić jakie są jego zalety.

To dobra strategia. W ofercie jest zaawansowany model dla doświadczonych amatorów sportu, będących już w temacie, a w razie chęci pozyskania kolejnych, Move będzie w niedrogi sposób dostarczał podstawowe parametry z analizy ruchu. Segment Health & Fitness stale rośnie, ale nadal nie jest zagospodarowany, więc posiadanie różnych urządzeń w ofercie jest odpowiednią propozycją na najbliższy czas. Zresztą nie wszyscy potrzebują drogie i mocarne gadżety do badania aktywności, więc tańsza alternatywa z podstawami również powinna mieć spore wzięcie. UP Move dostarczy większość z funkcji jakie znaliśmy z bransoletki Jawbone. Zliczy kroki, ogólny ruch, a także wypoczynek.

Zabraknie jednak powiadomień w formie wibracji, no i inteligentnego budzika, który ten mini motorek wykorzystywał do ciekawszego alaramu. Podobnie jak w modelach Misfit, Move wykorzysta do działania zegarkową bateryjkę. Podstawowe badanie aktywności i wymienna bateria ma dać nam ok. sześć miesięcy działania. Dla tych, którzy niezbyt lubią ładować swoje sportowe gadżety co kilka dni, będzie to fajna sprawa. To ma jednak przekonać właśnie świeżaków, bo lubujący się w statystykach z treningu i tak będą woleli częściej model ładować, ale otrzymywać bardziej zaawansowane dane. Tzw. casualom bardziej przystępne będą warianty długowieczne (a pół roku w ubieralnych urządzeniach to niemal jak długowieczność). Przypinka od Jawbone jest leciutka i w ogóle jej nie odczujemy podczas noszenia na sobie.

Dane z odczytów będzie można synchronizować bezprzewodowo ze smartfonem poprzez łączność Bluetooth 4.0. Tutaj przydatna będzie aplikacja mobilna na platformy iOS lub Android. To ona ma nas motywować, bo wyczuwając naszą nieaktywność (lub zbyt krótki ruch) zacznie sugerować nam trening i próby osiągnięcia wyznaczonych celów. Pod tym względem nie ma niczego nowego. To typowy model mający zadbać o naszą kondycję. Na wyświetlaczu smartfona zobaczymy progres, statystyki i inne dane z ćwiczeń. Do tego celu wystarczy też sam gadżecik. Jego „tarcza” to w rzeczywistości przycisk z LEDowymi diodami prezentującymi status oraz wielkości progresu. Jednorazowe przyciśnięcie pokaże przebyte kroki, podwójne: czas treningu, a potrójne: długość wypoczynku.

Jawbone UP Move może być noszony na wiele sposobów, o czym już pisałem. Oprócz przypinania go w widocznym miejscu lub zakładania na nadgarstek (dodatkowy koszt 15$), można go tez schować po prostu do kieszeni. Dane i tak będą zbierane w ten sam sposób podczas naszej aktywności. Tracker ma kosztować ok. 50 dolarów.

Dokopałem się jeszcze do wiadomości, że Jawbone postanowiło otworzyć swoją platformę na inne gadżety, więc stanie się agregatem o większym zasięgu. Zmieniono też nazwę aplikacji mobilnej, która teraz zawiera słowa „Smart Coach”, bo w zasadzie cały system działa jak wirtualny trener, który będzie nam podpowiadał jak utrzymać formę i kondycję, a także jak najlepiej regenerować organizm, by wydobyć z niego jak najwięcej.

źródło: Jawbone