Life Tracker 1 – bransoletka fitness. Zwyczajna. I stylistycznie i możliwościami jakie daje aktywnym użytkownikom. Bransoletka z sensorami. Po prostu. Tak, jakich wiele na rynku. Zliczy dystans, kroki i kalorie. Jeszcze kilka innych elementów. Nosimy ją na nadgarstku – jak 95% konkurentów. Ma aplikację mobilną. Też na najpopularniejsze systemy na smartfony. iOS lub Androida. Do tej pory nuda, prawda? To po co w ogóle piszę o kolejnej, wydawać by się mogło, nic nie znaczącej propozycji w segmencie fitness? Różnica polega na tym, że producent tegoż projektu postanowił skupić się na subskrypcjach, a ubieralny gadżecik dostarczać w ramach abonamentu.

Zasada jest prosta. Płacimy z aplikację mobilną, która będzie stale aktualizowana o kolejne możliwości, natomiast w ramach rocznej, ale stałej opłaty, będziemy mieli i sprzęt z czujnikami i oprogramowanie do ich analizy. Do tego trzeba dodać, że opłat niedużych – 12 dolców na rok! Czy to uczciwa propozycja? Sprawdźmy. Weźmy takiego Jawbone’a UP24 za ok. 130 dolców. Musimy jednorazowo wydać sporą kwotę i za jakiś czas (jeśli chcemy) wymienić na nowszy, bardziej zaawansowany sprzęt. Liczmy jednak zakup noszonego modelu na kilka lat. Nie dość, że będzie się starzał, to jeszcze w pewnym momencie poczujemy, że technologicznie utknęliśmy w miejscu. Ja sam obserwując rynek widzę, że nowe bransoletki to co pół roku ciekawe dodatki i usprawnienia.

W przypadku Pivotal Living (wykorzystuje projekt Life Tracker 1) płacimy 12 dolarów na rok i dopiero po ponad 10 latach wydajemy równowartość Jabwone’a. Przeciętny tracker fitness to koszt ok. 100 dolarów (nie liczę rekordzistów w taniości). Sama bransoletka od Pivotal Living to proste narzędzie z ekranikiem OLED. Możliwości w skrócie przedstawiłem na początku. Na mini wyświetlaczu zobaczymy podstawy. Mało zachęcające, ale poczekajcie na kolejną informację. W ramach abonamentu, gdy tylko pojawi się nowy mode, firma dostarczy go nam zamiast poprzednika. To taka stale aktualizowana bransoletka. Ciężko na razie ocenić jakie będą te kolejne generacje, ale projekt całkiem ciekawy. Kontrakt odnawiamy lub kończymy. Jeśli zrezygnujemy, tracimy dostęp do statystyk w aplikacji, ale możemy zatrzymać gadżet i podglądać dane na ekranie. Wiadomo jednak, że cała zabawa polega na dostępie do danych na smartfonie.

Stąd pewność, że klienci raczej przedłużą abonament. Przypomina wam w czymś ta zasada? To niemal identycznie jak u operatora komórkowego. Kupujemy nieco taniej smartfon, ale na rok lub dwa przy konkretnym, stałym abonamencie. Zagłębie się jeszcze nieco bardziej w możliwościach bransoletki Life Tracker 1. Oprócz podstaw, ma też opcje analizy snu, analizy nawodnienia organizmu i ogólnie sporo logów w dzienników samej aplikacji. To tam kontrolujemy wszystkie sportowe aspekty naszego życia. Nie ma dziennika do posiłków, więc tutaj produkt nieco przegrywa z Jawbone. Autorzy zakładają start swojego rozwiązania gdzieś w grudniu. Sam jestem ciekaw jak to się przyjmie. Gdyby była to jakaś znana marka to pewnie projekt ruszyłby z kopyta. W przypadku no-name’a (sorry taka prawda), nie jest już tak słodko.

źródło: pivotalliving.com via engadget.com