Najnowsze cacka od Apple, Samsunga, LG, czy Motoroli wysoko ułożyły poprzeczkę jeśli chodzi inteligentne zegarki. Nie ma nawet co zaczynać ze startupem, bo szanse na walkę są marne. Dopiero bardziej oryginalne projekty mogą zainteresować. Platformy crowdfundingowe są zalewane kolejnymi smart watchami, ale coraz mnie interesującymi projektami. Niektóre od razu pomijam, bo nie wnoszą nic do ubieralnego segmentu. Na Indiegogo pojawił się pierwszy na świecie zegarek z podwójnym, obrotowym ekranem. Niby śmiechowo. Po co nam dwa? W dodatku z obrotem dopiero po zdjęciu gadżetu z nadgarstka? Otóż po to, aby oszczędzić energię. Jeden jest kolorowym TFT z opcją dotyku, drugi w technologii e-tusz.

Teraz wszystko jasne. Obecne zegarki nie są zbyt żywotne. Wystarczą na dzień, góra dwa, pracy. Są zbyt małe, by pomieścić większe akumulatorki, choć prace nad takimi trwają. Co innego produkty typu Pebble – inteligentny zegarek wytrzymujący na jednym ładowaniu masę czasu. Autorzy Oru doszli do wniosku, że może warto skonstruować jakąś hybrydę. Tak powstał model, w którym ekranik można obrócić i wykorzystać zawsze aktywny panelik przypominający czytniki książek. Żywotny i wciąż pokazujący treści, ale już bez możliwości dotykowej nawigacji. Być może firma nie mogła się zdecydować na wybór wyświetlacza, więc wpadła na pomysł wykorzystania obu.

Reszta urządzenia to już niemal standardowe funkcje, czyli typowego kompana dla naszego smartfona. Pokaże powiadomienia, obsłuży zdalnie niektóre funkcje itp. Jego inną zaletą jest to, że będzie także awaryjnym, naręcznym bankiem energii dla smartfona. W momencie niespodziewanego końca zasilania w telefonie, mamy móc podpiąć urządzenie do smart watcha i dodać w smartfonie nieco energii. Oczywiste jest, że wtedy ekranik warto przekręcić na stronę czarno-białą. Jeśli zależy nam na korzystaniu z części funkcji inteligentnego zegarka. Generalnie bank energii ma zasilić dowolny sprzęt kompatybilny ze złączami. Ma dać od 2 do 6 godzin zastrzyku wprost z ręki. Ilość energii zależna od naszego gadżetu.

Oru ma być również naręcznym trackerem aktywności. To już także jakiś standard w noszonych modelach. Funkcje fitness i sportowe mają być jego domeną. Nie wiem jak, ale producenci obiecują monitoring pracy serca (przez ekran?). Badanie wypoczynku i snu jest już bardziej zrozumiałe. Wbudowane czujniki pozwolą też na wykorzystanie go jako licznika rowerowego z opcją podpięcia do kierownicy, czy pomiarów typowych danych: kroków, prędkości, spalonych kalorii. Obudowa jest wodoszczelna do 5 atmosfer, więc także w basenie będzie można mierzyć pewne parametry. Jest też kilka innych „bonusów” jak system antykradzieżowy (czyli analiza zasięgu przez Bluetooth).

Z pozostałych informacji warto też odnotować pracę na Androidzie KitKat, 4 GB na dane z opcją kontroli muzyki, nierdzewną stal w obudowie i mnóstwo pasków do wyboru. Ekranik ma rozdzielczość 240 x 240 i przekątną 1.54 cala. Zmieszczono w nim jednordzeniowy procesor 800 MHz i 512 MB RAM. Bluetooth 2.1 + EDR oraz 4.0. Nawet moduł komunikacji zbliżeniowej NFC się znalazł. Na koniec działanie na 300 mAh akumulatorku. W trybie kolorowego ekranu będzie to ok. 5 dni. W pasku jest dodatkowe 400 mAh. Może stąd ten wynik. Po przekręceniu ekraniku na e-tuszowy otrzymamy ok. miesiąca pracy. Autorzy obiecują wsparcie dla systemów iOS oraz Android w kwestiach parowania ze smartfonem.

Mają szansę ze swoją propozycją? Wszystko zależy od zainteresowania internautów – pokażą swoje wsparcie w kampanii.

źródło: Indiegogo