Projektory mobilne to już bardzo małe rzutniczki – można je nosić nawet w kieszeni. Niektóre z nich pojawiają się nawet w formie hybdyr ze smartfonem. Wtedy otrzymujemy prawdziwie multimedialny sprzęt, gotowy do pracy w dowolnym miejscu. Odin to miniaturowy, przenośny projektor bez funkcji telefonu, ale za to z Androidem. Model do biznesu, ale i rozrywki – niestety z niewysoką rozdzielczością, ale zawsze pozwalający wyświetlać treści na większej przekątnej. Projekt ruszył na Kickstarterze i tam też można zamawiać go w przedsprzedaży lub wspierać kampanię. Zastanawiam się czy warto w taką zabawkę inwestować? Sam korzystam z LEDowego projektorka, ale dla mnie już rozdziałka 720p to trochę za mało – model stacjonarny.

W przypadku Odin otrzymujemy standard WVGA, czyli 854 x 480 piskeli. To niewiele, ale zwróćmy uwagę na inne możliwości oraz gabaryty gadżetu. Wyróżnia go system Android w wersji 4.4 KitKat. Oznacza to, że nie mal z miejsca możemy puszczać materiały lub odpalać gry oraz aplikacje z Google Play. Wariant ten to rodzaj miniaturowego komputerka z funkcjami rzutnika. Żyjemy w czasach streamingu online, więc takowe urządzenia mają sens. Twórcom udało się zatem przygotować niezależnie działający sprzęt z projektorem. Nie mogę nawet napisać 2 w 1, bo to coś więcej. Ma własne głośniczki, moduł Wi-Fi oraz akumulatorek.

Oczywiście wszystkie te parametry z pewnymi ograniczeniami, ale lepsze to niż nic – zwłaszcza w podróży. W środku zmieszczono całkiem niezłe, jak na rozmiary obudowy, podzespoły. Czterordzeniowy procesor ARM Cortex A9 1.6 GHz, 2 GB RAM i 16 GB na dane. Jest Wi-Fi 802.11b/g/n (dostęp do Internetu z sieci domowej lub smartfona), Bluetooth 4.0, port HDMI (podłączymy np. konsolę do gier), dwa USB oraz wyjście audio jack 3,5. Nie ma tylko własnego ekranu (a pisałem kiedyś o podobnym modelu z własnym panelem dotykowym wyświetlającym treści!). Akumulatorek 3000 mAh pozwoli na działanie przez około 2 godziny (średnia długość filmu). Ma swoją nóżkę, więc wygodnie ustawimy go przed ścianą. Zawartość obsłużymy specjalnym panelem.

Treści mogą być rzucane wprost z serwisów takich jak Netflix, czy Hulu (ale i wielu innych). Obraz może osiągnąć nawet 250 cali. To jednak tylko fajne cyferki, bo z doświadczenia wiem, że przy słabszej rozdzielczości tracimy i ostrość i jasność. Producent gwarantuje jednak, że przy 45 calach nie musimy nawet specjalnie zaciemniać pomieszczenia. W większym gronie lepszy jest większy ekran, a jeszcze lepiej oglądać lub bawić się przed takim obrazem pod wieczór (zwłaszcza na zewnątrz). Możemy podłączyć do USB klawiaturkę, myszkę – także w wersji na Bluetooth – i popracować na dokumentach w chmurze. Android pozwoli też odpalić przeglądarke i surfować po necie. Mamy dostęp do zapisanych mediów, do pobranych w Google Play aplikacji i wszystkiego tego, co normalnie znajdujemy na smartonie.

Wymiarowo zajmuje ok. 15 x 11 x 4,5 cm, a waży 771 gramów. Możemy puszczać muzykę (2 czterowatowe głośniczki) ze sparowanego smartfona, pograć w ulubione gierki i bardzo szybko rzucić materiały podczas prezentacji. Optykę dostroimy manualnie, obraz ma odświeżanie 60 Hz, kontrast 1000:1, a jasność 115 ANSI lumenów. Diody LED sprawią, że gadżet wykorzystamy przez długie lata, a nie jak lampowe rzutniki krótszy czas. Coś za coś – dłuższa żywotność, ale słabsze światło. We wczesnej fazie kampanii można Odin zamówić za niecałe 500 dolarów. Ostateczna cena to 845$. Jak na rzutnik sporo, ale wliczając hardware typu PC, znośnie. Jeśli uda się zebrać środki, dostawy rozpoczną się w grudniu.

Jestem fanem projektorów, nawet LEDowych, ale sceptycznie podchodzę zwłaszcza do rozdzielczości – ale jestem tutaj bardzo wrażliwy, więc nie bierzcie sobie tego do serca. Moim zdaniem przy tych parametrach warto już rozważyć smartfon z rzutnikiem.

źródło: Kickstarter